niedziela, 20 stycznia 2013

73. 16.01.2013 Pep w Bayernie! / 17.01.2013 Victor nie przedłuży swojego kontraktu / 19.01.2013 Frajerska przegrana na Anoeta

Pep w Bayernie!
Pep ostatnio pokazał się publicznie od niepamiętnych czasów na gali Złotej Piłki, gdzie nominowany był do nagrody dla najlepszego trenera 2012 roku. Moje uczucia do tego chudzielca z Santpedor nie zmalały ani trochę: chłonęłam jego słowa, ze łzami w oczach patrzyłam na jego twarz, rozmyślając, że chyba słabo go karmią w tym Nowym Jorku, bo wyraźnie schudł.
Na konferencji przed galą potwierdził, że w przyszłym sezonie wraca do trenowania, ale nie wybrał jeszcze zespołu. Jak się okazuje kontrakt z Bayernem został uzgodniony jeszcze przed świętami, ale Pep nie mógł jeszcze o tym mówić.

Zatem: Pep w Bayernie Monachium! Mister od nowego sezonu ma zastąpić Juppa Heynckesa, który odejdzie na emeryturę i ma podpisać trzyletni kontrakt.

To dopiero było zaskoczenie. Wszyscy byli przekonani, że pójdzie do Anglii trenować United, City albo Chelsea, bo już od dawna było wiadomo, że ma słabość do tej ligi i żałuje, że po odejściu z Barcelony jeszcze jako piłkarz nie udało mu się przejść na Wyspy. Pep oczywiście zaskoczył wszystkich i wybrał Niemcy. Wszystkim wydawało się, że skoro wybrał Nowy Jork jako miejsce wypoczynku to po to, żeby szlifować swój angielski. Okazuje się, że już od dawna potajemnie uczy się niemieckiego. Profesjonalista w każdym calu. Pep szprechający po niemiecku? Ja chcę to usłyszeć!

Bolą mnie te zarzuty w jego kierunku pt. 'Pep niby kocha Barcelonę? Dlaczego więc podpisywał z nią roczne umowy, a z Bayernem od razu na trzy? Zdrada!'
Ludzie, Pep ma ten Klub w sercu. Powiedział, że nigdy nie zrobi niczego przeciwko niemu. Roczne umowy były po to, żeby Klub mógł go bez problemu zwolnić i nie płacić mu ogromnego odszkodowania, bo na przykład gdyby Floro Perez chciałby się nagle pozbyć Muła, musiałby zapłacić mu 20 mln! Wyobrażacie sobie Pepa, który naciągałby tak Barcelonę? Bo ja nie.

Pepowi, który w piątek skończył 42 lata, życzę powodzenia. Tak po prostu. Ujrzenie go po raz pierwszy na ławce innej niż ta Barcelony na pewno będzie dla mnie ogromnym ciosem, ale życie toczy się dalej. Wiem, że on tu jeszcze wróci i jeszcze nie raz wyciągnie nas z bagna. Niech udowodni wszystkim niedowiarkom, że jest najlepszym trenerem na świecie, ale mi nie musi udowadniać niczego. Byle przez te trzy lata ani razu nie trafił na nas w Lidze Mistrzów, bo chyba nie wytrzymałabym tego nerwowo.

Victor nie przedłuży swojego kontraktu
Czwartkowa wiadomość mnie zszokowała. Oglądałam właśnie ostatnie Sport + Extra, gdy nagle pomyślałam, żeby wejść na creusowego Twittera, zazwyczaj moje pierwsze źródło informacji, bo coś mnie tknęło. A tu tweet z informacją: 'Victor Valdes nie zamierza przedłużyć swojego kontraktu'... A takie słowa brzmią podobnie jak 'Puyol bez loków', 'Leo nie dedykujący bramki swojej babci' czy 'Pep w następnym sezonie będzie trenować Real Madryt'. NIEMOŻLIWE. A jednak.

Na razie głosu sam zainteresowany nie zabrał, wypowiadał się tylko Zubi, wiceprezydent Villarrubi oraz Tito na konferencji przed meczem z Sociedad. Z tych wiadomości wiemy tylko, że w czwartek odbyło się spotkanie Zubiego z ojcem i agentem VV, którzy nie dali dojść do słowa zarządowi i zaproponować czegokolwiek tylko od razu zakomunikowali, że Victor nie zamierza przedłużać swojego kontraktu, który obowiązuje do 30 czerwca 2014 roku, jest to decyzja przemyślana i nieodwołalna. A dodajmy, że Klub chciał przedłużyć go do 2018 i zaproponować znaczną podwyżkę. O co więc nagle może chodzić VV?
Ostatnio sam stwierdził na konferencji, że nie wyklucza spróbowania swoich sił w innej lidze, chcąc poznać inne kultury futbolowe i zmienić otoczenie, ale nie miałam żadnych złych przeczuć po przeczytaniu tych słów. Większość piłkarzy mówi takie rzeczy, ale dla mnie to zupełnie normalne.

Nie pomyślałabym, że trzeci kapitan zespołu, portero, który ma zagwarantowane miejsce w bramce od lat i nie ma żadnej konkurencji oraz chłopak, który wychował się w tym Klubie, a w pierwszej drużynie jest o 10 lat może nie zechcieć zakończyć swojej kariery na Camp Nou! Rozumiem te pobudki, o których pisałam wyżej, ale really? Gdzie znajdzie kibiców, którzy nadal będą go wspierać po babolach? Gdzie znajdzie klub, który zagwarantuje mu takie zarobki i niepodważalną pozycję? (szejków i oligarchów nie liczę) Zaczęto już nawet pisać, że Victor był zazdrosny i niezadowolony postawą Klubu, który najpierw zajął się przedłużaniem kontraktu Puyiego, Xaviego i Leo, ale można tym podetrzeć wiadomo, co, bo swoją decyzję VV podjął już podobno w listopadzie.

Tym bardziej mam żal do Victora i jego agenta, który poinformował opinię publiczną o zaistniałej sytuacji w połowie sezonu, gdzie walczymy o półfinał Copa del Rey, a za chwilę zacznie się faza pucharowa Ligi Mistrzów i prawdziwa walka o trzy trofea. Skoro decyzja została podjęta już w listopadzie, dlaczego nie można było poinformować samego Klubu, który przez ten czas mógłby się zająć spokojnym szukaniem zastępstwa, a kibiców i media na koniec sezonu? Teraz Barca jest w niekomfortowej sytuacji, bo każdy inny klub za byle bramkarza zacznie wołać astronomiczne kwoty, bo będą wiedzieć, że na gwałt będziemy musieli kogoś kupić. Victor może znacznie obliżyć loty, bo wie, że miejsce w bramce będzie miał, więc nie będzie musiał się starać. Sprawa kibiców również jest delikatna. Decyzja została ujawniona po prostu chujowo, VV smrodu narobił, a Klub musi teraz świecić oczami. Tak się, kurwa, nie robi. Nie Klubowi, który przez lata ci ufał, przymykał oko na błędy i babole i zawsze cię wspierał.

No i co z obsadą bramki? Propozycji padło już od groma: Ter Stegen, Courtois, Neuer, De Gea, Guaita, Diego Alves, Andres Fernandez, Leno, Reina, Stekelenburg czy może znów postawić na canterę, w której mamy Oiera, Masipa czy też dalekie rezerwy jak Banuz i 17-latek z Juvenil A - Ondoa.
Pinto w tym roku skończy 38 lat i nie można brać go na poważnie w perspektywie bronienia naszej bramki. Pinciaku, żebyś ty był chociaż z 10 lat młodszy...
Cantera 'nie wyprodukowała' nam ostatnio tak naprawdę nikogo wartego uwagi na tej pozycji i nie sądzę, żeby Oier czy Masip pociągnęliby na dłuższą metę.
Zostaje tylko rynek zagraniczny, a wiemy jak newgralgiczną pozycją w Barcelonie jest bramka i to naprawdę nie będzie takie łatwe jak się wydaje. Większość wydaje się nie do wyjęcia (chociaż Thibaut mi się marzy, oj marzy), ale ja poszukałabym na rynku hiszpańskim, żeby chłopak był już zaznajomiony z realiami ligi, językiem, no i ta osławiona gra nogami.

I co zrobić z Victorem teraz? Pozwolić mu grać do końca kontraktu? Zawodnikowi, który już zakomunikował, że chce odejść? Takiego powinno posadzić się na ławce, tak jak to zrobił Bielsa z Llorente w Athletic. Sprzedawać dopóki cokolwiek możemy za niego jeszcze dostać? Próbować przekonać, żeby zastanowił się raz jeszcze i zmienił decyzję? W takich chwilach dziękuję Bogu, że nie jestem Sandro i nie muszę decydować o przyszłości Klubu.

Dobrze byłoby dostać za Victora cokolwiek, bo wszyscy wiedzą jak dajemy się w tych sprawach, ekhem, i za swoich zawodników dostajemy ochłapy. Ale nie jesteśmy mierdą, która swoje legendy wystawia za drzwi. Victor dał nam LM w Paryżu, był kluczową postacią w wywalczeniu sześciu pucharów, babole mu się zdarzały, bo chyba wszyscy nie zapomnimy nieupilnowania bliższego słupka przy strzale Van Persiego na The Emirates czy zabawę z szambonurkiem Di Marią, ale zasługuje na szacunek i godne pożegnanie. Bo chyba nikt nie wyobraża sobie, że taką decyzję podjąłby Puyi/Xavi/Iniesta, a my tak po prostu go sprzedajemy. Bez serca i bez skrupułów.
Żal mi wszystkich 'kibiców', którzy cieszą się z zaistniałej sytuacji i bez żalu żegnają VV. Zaprawdę powiadam: dopiero, gdy odejdzie zobaczymy jakim był skarbem.

Jestem bardzo ciekawa jak zareagują trybuny Camp Nou i jaką postawę przybierze nasz portero. Nie będę go jeszcze żegnać i mu dziękować. Nadal pozostaje częścią Klubu i będzie nią dopóki go nie opuści. Przyjdzie na to czas z ostatnim meczem, a na razie nie chcę dopuścić do siebie myśli, że to niedługo się stanie... Mam do niego żal i zapewne będzie to narastać, ale pozostaje tylko uszanować jego decyzję.

Frajerska przegrana na Anoeta
Tylko my potrafimy w tak frajerski i niezrozumiały sposób stracić trzy punkty.

W pierwszej połowie powinniśmy wygrywać manitą. I to co najmniej. Oprócz dwóch bramek mieliśmy dwa słupki (Leo i Pedro), stuprocentową sytuację Messiego i niesłusznie odgwizdany spalony. Jednak zamiast dobić rywala bramką na 0:3 dostaliśmy trafienie na 1:2 i coś czułam, że to się źle skończy, zwłaszcza mając w pamięci spotkanie sprzed półtora roku, które tu opisywałam. Również prowadziliśmy 2:0 i również Sociedad zdołało wyrównać. Tamto spotkanie zakończyło się remisem, ale wczoraj nie mieliśmy tyle szczęścia, bo w 90 minucie podobnie jak z Malagą pozwoliliśmy wbić sobie bramkę. Wtedy na remis, wczoraj, która przesądziła o naszej porażce.
Prowadzić 2:0, przegrać 2:3 - nic nie boli bardziej. Już wiem jak czuła się w tym sezonie Sevilla na Sanchez Pizjuan.

Oprócz braku skuteczności i nieumiejętności dobicia rywala trzecią bramką głównym winowajcą porażki jest Gerard Pique, który zasługuje na porządny opierdol i zjebkę. Jak można tak idiotycznie złapać dwie żółte kartki?!
Pierwsza przebija wszystko. Rywal miał wykonywać rzut wolny z dala od naszej bramki, a ten zamiast grzecznie się oddalić, utrudniał jego wykonanie, debilnie stojąc przed piłką, nie mając zamiaru odejść. Idiotyzm w najczystszej postaci. Drugą pokazaną po faulu taktycznym bym jeszcze zrozumiała, ale tylko w przypadku, gdyby nie zarobił poprzedniej! A tak liczył na cud, że Mallenco się ulituje. Można tu mieć pretensje do sędziego, bo to był tak naprawdę jego pierwszy faul, a wcześniej Illarramendi faulował na drugą żółtą, której nie dostał, ale tu nie ma żadnej wymówki. Pique zachował się debilnie. Osłabił swoją drużynę przy stanie 2:1, a gdyby grał dalej, na jego miejsce nie wszedłby Mascherano, który nie strzeliłby samobója, doprowadzając do wyrównania i mamy cały cykl przyczynowo - skutkowy tylko i wyłącznie z jego winy.

Zawalił również Tito zmianami, a raczej ich brakiem. Na początku jego panowania niezmiernie podobało mi się, że reagował natychmiastowo. Gdy coś nie szło potrafił zrobić podwójną zmianę w 60 minucie, odmieniając całe spotkanie. A teraz? Słusznie został wpuszczony Mascherano, wspomagając obronę. Tito nie mógł mieć pojęcia, że akurat jemu zechce się sabotażować i walnie samobója, no cóż, nie każdy jest jasnowidzem, ale aż się prosiło, żeby wpuścić Tello, który rozruszałby skrzydła i spróbował czegokolwiek w ofensywie. Co dostaliśmy? Adriano w 89 minucie. No WTF?! Tito pół godziny czeka ze zmianami, żeby robić je w ostatniej minucie a'la Franz Smuda. Czego oczekiwał? Czemu to miało służyć? Niezbadane są wyroki i zmiany Tito. Aż przypomniały mi się koszmarki Pepa, którego pierwszą zmianą było wpuszczenie Keity za najlepszego w danym meczu ofensywnego zawodnika...

Nie ma co wpadać w panikę. To była nasza pierwsza porażka w tym sezonie ligowym. W 20 kolejce! Szkoda jednak, że dokonała się w tak fatalnym stylu. Nie ma co ukrywać, że jak zwykle w tym okresie zaczęły się cięższe treningi, działają mikrocykle i znów na przełomie stycznia i lutego nie będziemy zachwycać formą. Po to jednak wypracowaliśmy sobie tak ogromną przewagę, by teraz móc z niej skorzystać. Jeżeli Atletico i Real wygrają dziś odpowiednio z Levante i Valencią nadal pozostanie im 8 i 15 punktów straty. To bezpieczna odległość punktowa, ale trzeba mieć się na baczności i przejść to załamanie formy jak najmniej boleśnie.

Teraz należy tylko maksymalnie skupić się na rewanżu z Malagą, bo jeżeli nie uda nam się wygrać i awansować do półfinału to przewiduję masowe samobójstwa...

2 komentarze:

  1. Twój pojazd na Chelsea i Real jest tak żałosny, że aż śmieszny :) Mierda? Autobus i Smerfy? Muł? Hahahahahaha. Dostarczasz rozrywki. Chciałabyś żeby twojemu klubowi okazywano szacunek, a sama robisz z siebie zakompleksioną fankę. Bo inaczej tego się nie da nazwać. Kompleks Realu widać gołym okiem. Chelsea teraz nienawidzisz bo wywalili ci Barcę z LM. No tak, rany się goją, ale uraza zostaje. Tak wiem, napiszesz że ma na to wyjebane. Dla mnie lepiej, lubię jak się ciskasz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za poświęcenie Twojego cennego czasu na ten jakże kontruktywny komentarz.
      Nie oczekuje od nikogo szacunku dla mojego Klubu, bo wiem jaki jest internet, jakimi rządzi się prawami, kto może z niego korzystać i ile wylewa się z niego hejterstwa. Ja też lubię hejtować i tego nie ukrywam, bo to dla mnie normalna kolej rzeczy i nie da się od tego uciec zwłaszcza jak kibicuje się Barcelonie albo Realowi. Gdyby nie Mourinho GD nadal byłoby świętem, a relacje między klubami w miarę normalne, a tak mamy wojnę między sobą.
      Chelsea nie nienawidzę tylko z powodu tego pamiętnego półfinału, ale również za traktowanie legend, Di Matteo czy ogólne zachowanie 'Jaśnie Pana' Abramowicza, który kupił sobie klub jako nową zabawkę, a resztę ma w dupie. I może powiesz, że Chelsea nie postawiła autobusu? Bardzo ciekawe. :)
      Proszę, nie nazywaj mnie 'fanką'. Fanką można być jakiegoś zespołu muzycznego, ale nie klubu piłkarskiego. Nie lubię tego określenia w tym kontekście.
      Po ostatnim zdaniu wnioskuję, drogi Kompleksie, że obserwujesz mnie gdzieś na Twitterze. Nick? Czy nie masz tyle przywoitości, żeby się ujawnić? :)

      Usuń