poniedziałek, 8 października 2012

72. 7.10.2012 Messi 2:2 Ronaldo

Niedosyt. Czuję cholerny niedosyt. Przed meczem brałam remis w ciemno, bo przecież wiemy jaką prowizorkę mamy obecnie na środku obrony, a już po pół godzinie gry z boiska schodził Dani Alves z kontuzją mięśnia dwugłowego uda. Jednak z przebiegu meczu i końcówki wiem, że zasłużyliśmy na więcej.

To nie był tak wielki i emocjonujący klasyk jak opisują to hiszpańskie i katalońskie media. Okej, emocje były, zawirowania też, błędy sędziowskie również, ale jednak nudził. A co gorsza, wniosek jaki można wyciągnąć to Real zrobił dwa kroki do przodu, Barca się cofnęła.
Listopadowa manita była jedyna w swoim rodzaju i szczerze wątpię w powtórne zobaczenie tak bezradnego i bezzębnego Madrytu. W każdym kolejnym starciu byliśmy lepsi, ale Real też z każdym meczem robi postępy, a Muł nas zna jak nikt inny i metodą prób i błędów także rozpracował.

Tak jak w rewanżu Superpucharu pierwsze pół godziny należały do Realu. Co prawda nie rzucił się na nas tak wściekle, ale jednak CR69 strzelił bramkę w swoim szóstym kolejnym klasyku (można go nie znosić tak jak ja, ale jednak to robi wrażenie), a Benzema miał idealną okazję, żeby dobić nas trafieniem na 2:0, ale fatalnie skiksował. To chyba był decydujący moment, po którym zaczęliśmy grać o wiele lepiej. Swoje zrobiła też kontuzja Daniego. Alves, jak ja Cię kocham i broń Cię Panie Boże nie życzę kontuzji, tak dobrze się stało, bo z wejściem Montoyi w końcu zaczęliśmy mieć prawą obronę. To właśnie Dani znowu nie raczył podnieść nogi i powalczyć o zablokowanie Ronaldo. Swoje dołożył też Victor, którego obowiązkiem było pilnowanie bliższego słupka!
Swoją wypracowaną dominację potwierdziliśmy nie akcją a'la Barcelona, ale bramką... z dupy. No jakbyśmy się z mierdami zamienili na koszulki! Chaos w obronie Madrytu, błąd Pepe, Leo przejmuje piłkę i trafia do siatki.

W drugiej połowie, według mnie, istniała tylko Barca.
Messi to jest geniusz. Crack. El puto amo. Magik. Cudotwórca. No brakuje mi określeń. Już w momencie ustawiania przez niego piłki wiedziałam, że to trafi. Byłam pewna. A potem wraz trybunami Camp Nou, bezradnym (nie)świętym Ikerem i biednym CR69, królem wolnych (bwahahaha!), który swoimi Tomahawkami trafia tylko w trybuny, mogłam podziwiać jak ta piłka zmierza z tej odległości do bramki. Tylko taki człowiek jak Leo potrafi w takim momencie wziąć na siebie pełną odpowiedzialność i przejąć obowiązki lidera drużyny.
Druga bramka z rzutu wolnego w drugim z rzędu Gran Derbi. Leo, jesteś moim królem.

Jednak Real zdołał wyrównać, kolejną bramkę strzelił Ronaldo, ale cała akcja poszła po faulu na Inieście, bramka nie powinna zostać uznana! No tak, jak zwykle tylko nam pomagają. Jak żyć?

Swoją obecność zaznaczył również sędzia główny spotkania, pan Delgado Ferreiro. Zapamiętam sobie to nazwisko.
Mecz go przerósł. Dla nas gwizdał wszystko, co popadnie i dawał żółte z dupy. Ale to jakim cudem Alonso przetrwał całą drugą połowę tylko z jednym żółtkiem, popełniając ze trzy faule, w tym jeden chamski od tyłu i nie wyleciał z boiska to ja nadal nie wiem.
No i brak ewidentnego rzutu karnego na Inieście po faulu Pepe, a podyktowanie... rożnego! Chryste Panie, trzymajta mnie.

Swoje dołożył również The Special Five i psychol Pepe.
Muł uważa, że arbiter popełnił POWAŻNY błąd, nie dyktując rzutu karnego na Ozilu, ale zasłania się tym, że Real Madryt to wielki klub i nie powinien mówić o takich rzeczach. Mówi również, że może potrzebuje już okularów, w końcu ma 50 lat i szuka jakiegoś rozwiązania...
Pepe za to bawi nas bajeczką, że nie było karnego na Inieście, że właśnie tacy jesteśmy, lubimy robić teatr, a oni są święci i nieskazitelni jak śmietankowa biel na ich koszulkach i uwaga!, upadają tylko, gdy jest kontakt. Nie zapomniał również dodać, że karny na Ozilu był. Pepe był daleko, ale widział, na pewno był karny! Faulował za to Iniestę, ale biedaczek już o tym zapomniał, tak źle zadziałała na niego bliska obecność tego geniusza.
Wiem, że nad niepełnosprawnymi trzeba się ulitować i nie pogrążać i tak złego ich stanu zdrowia, no ale przepraszam bardzo: JA PIERDOLĘ, KURWA MAĆ, CZY WY PRZECZYTALIŚCIE TO SAMO, CO JA?! ŁODEFAK, CZY ONI ZAPOMNIELI SWOICH TABLETEK? COŚ IM SIĘ PRZEGRZAŁO W MÓZGACH CZY TO MAGIA CAMP NOU TAK ŹLE DZIAŁA NA NASZYCH RYWALI?! JAK MOŻNA BYĆ TAKIM HIPOKRYTĄ DO POTĘGI ENTEJ?!
The Special Nothing oczywiście już nie pamięta przynoszenia kartek z błędami sędziego, nie pamięta oskarżania Pepa o nieuczciwe zdobycie dwóch LM, nie pamięta również 'Por que?'. Pepe nagle zapomniało się o symulkach na Bernabeu w CdR, zdeptaniu dłoni Messiego, potraktowania Daniego z wyprostowanej nogi, skopania Casquero, czy też tego, kto w jego drużynie uprawia największy teatr. A ten, kto w swojej drużynie ma Di Marię i Ronaldo naprawdę powinien się zamknąć.
Z przyjemnością sprawię Mułowi okulary, a Pepe załatwię najlepszego psychiatrę w Madrycie i dobry zakład psychiatryczny. Skoro wykosztowałam się na te szampany dla wszystkich sędziów, którzy w zeszłym sezonie zapewnili mierdzie mistrzostwo, teraz też nie pożałuję.

Kogo można wyróżnić, a kogo zganić?
- Cholernie bałam się Adriano na stoperze, ale okazało się, że jednak ten trzymany w tajemnicy i ćwiczony na kilku ostatnich treningach zabieg zdał egzamin. Oczywiście mogło być lepiej, Brazylijczyk zawalił przy drugiej bramce, ale jak na pierwszy mecz w Barcelonie na stoperze ever i to w GD (!!!) poradził sobie naprawdę dobrze. Zresztą chyba wolę sobie nie wyobrażać, jak na treningach wyglądał Song skoro Tito wolał takie rozwiązanie...
- Jordi Alba, zdecydowanie! Drugi Dani, tyle że na lewej stronie. Ogromnie mi się podobał.
- W drugiej połowie popisówkę grał Busi. Brakowało mi go, bo w ostatnich meczach nie radził sobie zbyt dobrze i nie był sobą.
- Świetną zmianę zrobił Alexis i ta ruleta w końcówce przerwana faulem Xabiego Alonso! Na żółtą kartę oczywiście, ale kto by się tym przejmował.
- Iniesta powinien wywalczyć karnego, był także faulowany zanim padła druga bramka dla mierd, to już pokazuje, że był bardzo istotny, ale mnie szczerze mówiąc nie zachwycał. Cesc to już w ogóle zagrał słabe zawody.
- Antybohaterem był Dani, cień samego siebie. Dziękować Bogu za tą kontuzję, gdyby grał dalej... Montoya już po raz kolejny dał sobie świetnie radę w wielkim meczu (zastąpił Alvesa w finale CdR z Bilbao, a także wskoczył za Adriano ukaranego czerwoną kartką w rewanżu Superpucharu) i nie zawiódł. Dani wypada na trzy tygodnie, teraz będziemy mieli przerwę reprezentacyjną, ale z Deportivo 20 października pożądam Martina. Naprawdę zasługuje na szanse, po raz kolejny to udowodnił.
- Dlaczego Tito nie wykorzystał trzeciej zmiany? Dlaczego nie wszedł Villa za Pedro? Dam sobie rękę uciąć, że gdyby w ostatnich sekundach w miejscu Pedrito znalazł się David, strzeliłby to z zimną krwią i cieszylibyśmy się teraz z 11-punktowej przewagi. Tito, dlaczego?!
- Victor Valdes a 'ręcznik'. To naprawdę świetny bramkarz tylko dlaczego ciągle musi pokazywać się ze złej strony właśnie w klasykach?! Kto by pamiętał o jego paradach chociażby z zeszłego sezonu w meczu na Vicente Calderon z Atletico wygranym 2:1, kto by pamiętał o wybronionej setce z Granadą przy 0:0, kto by pamiętał o Paryżu, Valdes to ręcznik, bo akcja z Di Marią czy puszczenie bramki w pierwszej minucie. I tyle z rzeczowej argumentacji.
Brakuje mi starego, dobrego VV, ale gdy nie ma się obrony, samemu trudno coś zdziałać. Może przydałby się też w końcu zastrzyk świeżej krwi w postaci młodego, utalentowanego bramkarza? Nie wiem. Wiem, że Pinto to najlepszy rezerwowy bramkarz ever, ale lata swoje już ma, trzeba się na tej pozycji ubezpieczyć, a wiemy jak newralgiczna jest w Barcelonie. Nie mówię, że VV trzeba sprzedać w najbliższym okienku, bo nie jestem kibicem, który sprzedaje swoich zawodników po nieudanych meczach (w takim razie Pedro, Pique, Alexisa i Cesca dawno już powinno nie być), ale że trzeba niedługo o tym zacząć myśleć, bo zostaniemy z ręką w nocniku jak teraz z obroną.
- Leo to geniusz. Chyba jeszcze o tym nie mówiłam, nie? Już nie mogę się doczekać momentu gali w Zurychu w styczniu i odebrania przez niego czwartej Złotej Piłki z rzędu. Ronaldo zrobił ogromne postępy, nauczył się grać w wielkich meczach, ale nadal nie może się przy nim równać. Jak to przeczytałam: Leo jest porównywany do Pele i Maradony. Cristiano do Messiego. Dziękuję, dobranoc.

Niedosyt. W końcówce mieliśmy co najmniej trzy dogodne sytuacje do przechylenia wyniku na swoją korzyść. Genialna wymiana piłki między Pedro i Leo, poprzeczka Martina (ach, gdy to wpadło!) i w ostatnich sekundach meczu wyśmienita patelnia Pedrito. Naprawdę było blisko, trzy punkty były na wyciągnięcie ręki, ale chyba w poprzednich spotkaniach wyczerpaliśmy limit szczęścia, więc teraz oczywiście go zabrakło.
Pamiętajmy jednak, że status quo został zachowany. Mierda nie dopuściła do 11-punktowej przewagi, ale również nie zredukowała 8-punktowej. Wydaje mi się, że teraz będziemy grać w grę, kto pierwszy straci punkty i kto lepiej na to zareaguje. Mimo takiej przewagi po siedmiu kolejkach jestem pewna, że liga się jeszcze nie skończyła. W zeszłym sezonie Real miał 10 punktów przewagi, by roztrwonić to w trzy kolejki, a my do GD na Camp Nou zażarcie walczyliśmy i byliśmy blisko doskoczenia na punkt.
Baa, liga się dopiero zaczyna. Zapinamy pasy.


FC Barcelona - Real Madryt
2:2


Bramki:
Messi (31., 61.)

Kartki:
Pedro, Busquets - żółte

Skład:
Valdes, Alves (28. Montoya), Mascherano, Adriano, Alba, Xavi, Busquets, Fabregas (61. Alexis), Pedro, Messi, Iniesta

Ławka rezerwowych:
Pinto, Montoya, Bartra, Sergi Roberto, Alexis, Villa
Tello poza kadrą meczową.

Arbiter:
Delgado Ferreiro

niedziela, 7 października 2012

71. 7.10.2012 Krótkie podsumowanie / Gran Derbi

Cóż, długo mnie nie było. Dość powiedzieć, że od opublikowania ostatniej notki o meczu z Rayo, nie napisałam już nic na poważnie (to był kwiecień, a mamy październik!), a w Barcelonie tyle się od tamtego czasu wydarzyło.
Ja sama potrzebuję też powrotu do regularnego pisania. Zaczęło się liceum, jestem w klasie humanistycznej, bo niby do jakiej innej mogłabym pójść, a ja zdałam sobie sprawę, że przy pisaniu najprostszej rozprawki mam w głowie pustkę i nie potrafię ubrać swoich myśli w słowa, co zawsze było przecież moją mocną stroną. Poczułam też, że zbyt wiele moich przemyśleń na temat drużyny kręci mi się w głowie, a ja nie mam komu o tym opowiedzieć. Najlepszym uzewnętrznieniem jest pisanie na blogu dla samej siebie, więc muszę znów spróbować. Niczego nie obiecuję.

Końcówka sezonu 2011/2012 nadal wywołuje u mnie ogromne emocje, czuję tą sportową złość i niemoc. Ale zamykam oczy i widzę tak wiele pięknych chwil po przegraniu dwóch najważniejszych trofeów, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że moje serce jest blaugrana i żadna porażka tego nie zmieni.
Pierwsze, co przychodzi mi na myśl to derby z Espanyolem na Camp Nou. Boże, na samo wspomnienie czuję łzy pod powiekami, nawet teraz. Ostatni mecz Pepa na CN.

Jak żywo widzę przygotowany przez kibiców ogromny transparent, który potoczył się jak dywan po głównej trybunie z napisem 'T'estimem Pep', bieg Messiego po czwartej bramce - ich uścisk jak ojca i syna, łzy w oczach Puyiego, Isaaca i Montoyi, oglądanie przez niego pożegnalnego filmiku, szpaler dla jedynego i prawdziwego mistrza, jego osobiste pożegnanie ze stadionem wraz z całą rodziną.
Jak żywo słyszę skandowanie przez trybuny 'Guardiola, Guardiola', puszczone przez klubowe głośniki 'Que tingem sort' i jego słowa: 'Nigdy mnie nie stracicie'.

Nigdy nie pomyślałabym, że jeden łysy czterdziestolatek z Barcelony może tak zawładnąć moim sercem. To nie są puste słowa. Naprawdę myślę o nim codziennie. Widząc jakiekolwiek zdjęcie z nim, ogarniają mnie wspomnienia, a z oczu płyną szczere łzy. Jak sobie pomyślę, że siedzi sobie teraz w Nowym Jorku to mam ochotę skopać mu tyłek za pozostawienie mnie w takim stanie. Tak cholernie mi go brakuje.
Tęsknię za jego gestykulacjami, życiem meczem, piciem wody mineralnej, garniturami, zarostem, uśmiechem, drapaniem się po brodzie, staniem i obserwowaniem meczu z otwartą buzią, co tak mnie irytowało, pokorą, mądrością, klasą, szacunkiem do każdego rywala - mogłabym tak do wieczora. Dla mnie to wzór. Autorytet. Legenda. Najlepszy trener ever.

Pamiętam jeszcze swoje słowa, że 'nigdy nie wybaczę mu ucieczki z tonącego okrętu'. Już się z tego wytłumaczyłam, pisałam to w emocjach, wcale tak nie myślę.
Pep już w październiku 2011 mówił swoim współpracownikom, że jest zmęczony, a do tego doszła jeszcze choroba Tito i przeszczep wątroby Erica. Sam Manel Estiarte w wywiadzie powiedział, że gdy Mister dowiedział się o Abim, tak po prostu szlochał mu w słuchawkę i nie był w stanie wykrztusić z siebie słowa. Cierpieli wszyscy cules, ale tego obrazka i bólu Pepa nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić.
Estiarte w tym samym wywiadzie wspomniał też, że Pep już w dniu rewanżu z Chelsea, kilkanaście godzin przed pierwszym gwizdkiem, powiedział mu, że odchodzi. I to niezależnie od wyniku.

Kochamy cię, Pep. Jeszcze tu wrócisz!

Ligę ostatecznie skończyliśmy z 9-punktową stratą do mierd. Po Rayo wygraliśmy jeszcze 4:1 z Malagą, 4:0 z Espanyolem i zremisowaliśmy 2:2 z Betisem, a Leo Messi z 50 bramkami na koncie (!) został Pichichi Primera Division.

Ostatnim meczem Pepa na ławce trenerskiej był finał Copa del Rey. Nie chciałam tego marnego pucharu pocieszenia, ale trzeba go było zdobyć właśnie dla niego.
3:0 do przerwy, Athletic nie istnieje, a Mister kończy swoją karierę zdobywając 14 pucharów w cztery sezony. Abstrakcja dla zwykłego śmiertelnika. Xavi podnoszący puchar i Pep ściskający swoich podopiecznych to kolejny obrazek, który pozostanie ze mną jako symbol tej drużyny.

Dzień później na Camp Nou odbyła się wielka fiesta, na której świętowaliśmy zdobycie czterech pucharów (Superpuchar Hiszpanii, Superpuchar Europy, Klubowe Mistrzostwa Świata, Copa del Rey). W centrum uwagi był oczywiście Pep, ale nie mniejszą furorę zrobiła mała Valeria Iniesta. Wykapany tatuś! Jest nawet tak samo blada! :D

27 maja w Palau Blaugrana odbył się charytatywny mecz piłki halowej, w której wystąpiły drużyny prowadzone przez Pepa i Tito. Zabawa była niesamowita! Victor 'szczypiorek' Messi, bronienie karnych z zawiązanymi oczami, golazo Pinto, Pique w trakcie gry chowający piłkę pod koszulką i przebiegnięcie tak boiska czy rozmowa przez telefon! Takich akcji powinno być zdecydowanie więcej.

Zanim się nie obejrzeliśmy, sezon 2011/2012 się skończył, a na nas czekało wyczekiwane Euro 2012.
Kibicowałam oczywiście Hiszpanii, trzymałam kciuki za Holendrów, bo Ibi, a po pierwszym meczu ze Szwecją także za Ukrainę, która zrobiła na mnie niemałe wrażenie. Dobra, przyznaję się, Szewa też!

Oranje totalnie się skompromitowali, nie zdobywając nawet punktu i nie wyszli z fazy grupowej! Ibi w meczu z Danią zdecydowanie ciągnął cały zespół, później nie dostawał już szans, a szkoda.

Szewczenko zapewniający Ukrainie praktycznie w pojedynkę trzy punkty ze Szwecją był fantastyczny! Nasi sąsiedzi do samego końca walczyli o wyjście z grupy, ale arbiter w meczu z Anglią im na to nie pozwolił, nie uznając prawidłowej bramki. No na Pepa, na cholerę przy bramce stoją jeszcze dodatkowi sędziowie skoro i tak nie widzą takiej oczywistości?!

Pamiętam jak przy losowaniu grup pisałam: 'Jeżeli Polska nie wyjdzie z takiej grupy to osiągną poziom rowu Mariańskiego'. I się sprawdziło chociaż i tak sukces, że w ostatniej kolejce jeszcze o ten awans walczyliśmy i nie był to 'mecz o honor'.
Z Grekami zagraliśmy naprawdę niezły mecz, byłam zdumiona, że w pierwszej połowie graliśmy tak dobrą piłkę! No to Szczęsny postanowił to zjebać i osłabić drużynę, a Grekom pozwolić na rzut karny. To, co zrobił Przemek Tytoń było niesamowite! A potem zamiast dodać nam to skrzydeł, nasi opadli z sił, a Franz czekał do 90 minuty ze zmianami. Nie ma to jak wybitny taktyk.
Z Rosjanami golazo Błaszczykowskiego, a Czesi pokazali nam jak się walczy i zasłużenie odpadliśmy. No to Kuba musiał dołożyć swoje dwa grosze o biletach, a Franek 'Nie zamierzam przepraszać' Smuda przestał być trenerem kadry. Przynajmniej jako organizator nie zawiedliśmy i zostawiliśmy po sobie bardzo dobre wrażenie.

A La Roja? Hiszpanie jak to Hiszpanie w swoim stylu, konsekwentnie zajechali do finału chociaż mnie on nie powalał. Okazał się jednak skuteczny i jak zwykle Sfinks się obronił.
Niesamowity był to finał. Niecodziennie ogląda się Hiszpanów gnojących Włochów 4:0, którzy byli totalnie bezradni. W taki sposób osiągnęli tryplet Euro - MŚ - Euro, a kolejny Mundial już za dwa lata w Brazylii.

W Barcelonie zaczęliśmy presezon.
- 2:1 z Hamburgerem w debiucie Tito
- 8:0 z Raja Club Athletic
- 2:2 (4:1 w karnych) z PSG
- 0:0 (2:0 w karnych) z Manchesterem United
- 2:0 z Dynamem Bukareszt
- i przegrana 0:1 w Pucharze Gampera z Sampdorią Genua
Po ośmiomiesięcznej kontuzji do gry nareszcie wrócił David Villa, po półrocznej Andreu Fontas, w trakcie Euro zakupiliśmy Jordiego Albę, w sierpniu Alexa Songa, a na wypożyczenie do Schalke udał się Ibi.
Bardzo mi go szkoda. Nie zdążył zaprezentować całego swojego potencjału, długo leczył zerwane więzadła. Mam do niego też szczególny sentyment, bo był pierwszym piłkarzem, który przyszedł do nas zewnątrz odkąd zaczęłam Barcelonie kibicować. Odchodząc trzeba się liczyć z tym, że do takiego Klubu jak Barca raczej się już nie wróci, ale trzymam za niego mocno kciuki. O wiele bardziej wolę takiego Ibiego niż, strzeż nas Panie!, Bojana.

Poważną rywalizację rozpoczęliśmy w Superpucharze Hiszpanii z Realem. Puchar był na wyciągnięcie ręki. Na Camp Nou wystarczyło, żeby Messi trafił setkę na 4:1, a Victor nie zaczął się bawić z Di Marią. Jednak mecz w naszym wykonaniu był genialny, a mierda w pierwszej połowie nie wąchała nawet piłki. Nie rozstrzygnęliśmy tego jednak na swoją korzyść u siebie, a rewanż był koszmarem.
Pierwsze pół godziny na Bernabeu to najgorsza, najbardziej chaotyczna, bezradna Barcelona jaką widziałam ever! Przecierałam oczy ze zdumienia i zastanawiałam się, dlaczego nie przyjechaliśmy na mecz. Już po tych trzydziestu minutach mogliśmy dostać manitę w plecy, a dwie bramki były najniższym wymiarem kary. No to kto o sobie przypomniał? Leo Messi oczywiście, który zasadził takiego wolnego, że Kryśka może się schować z tymi swoimi Tomahawkami. Teraz żałuję, że w ogóle Leo dał nam tą nadzieję. Przez drugą połowę waliliśmy głową w mur, a brakowało nam tylko jednej bramki do remisu, który w konsekwencji dawałby zwycięstwo! Czułam się jakbym przeżywała drugie Chelsea, brrrrr!
Nie udało się. Zadecydował ten jeden błąd Valdesa z Camp Nou i koszmarny występ obrony (Masche i Pique, którzy zawalili obie bramki) na Bernabeu. Jestem jednak dumna, że zostaliśmy podczas wręczania pucharu, czego mierda rok temu zrobić nie potrafiła, nie robiliśmy żadnych cyrków i że grając ponad godzinę w dziesiątkę byliśmy od nich lepsi i mieliśmy ze trzy patelnie, żeby rozstrzygnąć to na własną korzyść. Przegrywać też trzeba umieć i cieszę się, że potrafimy to zrobić.

Passa się jednak odwróciła. Real po zdobyciu pucharu grał straszną padakę przegrywając z Getafe i Sevillą czy remisując z Valencią, a my kroczyliśmy od zwycięstwa do zwycięstwa zaliczając sześć zwycięstw z rzędu w lidze i dwa w Lidze Mistrzów, mając komplet punktów! Styl pozostawia trochę do życzenia, ale w końcu zaczęliśmy mieć szczęście i w końcu zaczęliśmy wygrywać mecze, w których gramy chujnię z grzybnią.
W zeszłym sezonie na bank stracilibyśmy tam punkty, a teraz potrafiliśmy odwrócić losy meczu na Sanchez Pizjuan, gdzie przegrywaliśmy 0:2, by wygrać 3:2 po golu Villi w 93. minucie. Przegrywaliśmy 1:2 ze Spartakiem - wygrywamy 3:2. Remisowaliśmy z Granadą, by strzelić bramkę w 87. minucie! Wygraliśmy z Osasuną mimo przegrywania 0:1. Potrafimy dowieźć jednobramkowe prowadzenie. Tego wszystkiego mi w zeszłym sezonie brakowało.
Teraz widać, że Tito ma jaja. Genialnie reaguje na wydarzenia boiskowe i przede wszystkim trafia ze zmianami i robi je w odpowiednim momencie. Pep posłałby w bój Keitę w 70. minucie. Tito nie boi się zrobić podwójnej zmiany w 55. Bardzo mi się to podoba.

A dzisiaj - Gran Derbi. Boję się jak cholera, jak zwykle, zwłaszcza że mamy przetrzebiony środek obrony. Pique miał być dziś postawiony na nogi po urazie odniesionym ze Spartakiem, ale postanowiono nie ryzykować. Puyi z Benficą doznał zwichnięcia stawu łokciowego i cudem jest, że nie złamał ręki, o czym byłam przekonana patrząc na te przerażające powtórki. Czyli zostajemy z parą Song - Mascherano, co nie nastraja zbyt dobrze.
W reszcie formacji, dzięki Bogu, mamy nadmiar bogactwa, więc Tito może się już tylko martwić czy postawić na Iniestę, Fabregasa, Alexisa czy Villę.

Walczymy o siódme zwycięstwo z rzędu, co dałoby najlepszy start Barcelony w rozgrywkach EVER i 11 punktów przewagi nad odwiecznym rywalem z Madrytu. Byłoby pięknie, ale mam obawy. Nie wiem, jak wyjdzie Mourinho, nawet wolę sobie nie wyobrażać czy pójdzie na nas od początku jak w rewanżu Superpucharu czy spróbuje zagrać zachowawczo, wiedząc, że taka przewaga może ustawić resztę sezonu.
Najważniejsze, żebyśmy to my zachowali koncentrację i przede wszystkim grali swoje, a reszta ułoży się sama.

Visca el Barca!

niedziela, 5 sierpnia 2012

70. 29.04.2012 Goleada na otarcie łez

Cieszy mnie reakcja drużyny, ale chyba trochę na to za późno. Mecz o pietruchę, Rayo nie kwapiło się do niczego, więc te siedem bramek nie powinno być zaskoczeniem. Szkoda tylko, że skuteczność wróciła, gdy zeszło z nas ciśnienie i presja. Przypomina mi to sytuację sprzed sezonu. Real też nie miał już szans na mistrzostwo, więc zaczął grać na luzie, a zawodnicy na Cristiano, żeby zapewnić mu Pichichi. Wtedy mnie to bawiło, teraz nas czeka to samo.

Bardzo, ale to bardzo podobał mi się Pedro. Nieustępliwy, pełen energii, dwoił się i troił, był wszędzie. Kontuzje i brak formy spowodowały jego kopanie się po czole, Pep jednak miał rację, że jego bramki będą jeszcze potrzebne w końcówce sezonu. A ten, kto chciał go sprzedawać, już teraz może się rozpędzić i porozmawiać ze ścianą. Po prostu potrzebował trochę więcej czasu, żeby wrócić do siebie.
Swoją szansę na rozgrzanie kości dostał Pinto. Nie miał zbyt wiele do roboty, ale nie zapomniał jak się broni, a nabranie rytmu meczowego będzie mu teraz potrzebne, bo czeka go jeszcze finał Copa del Rey. Na dobre wyjdzie to także Victorowi, bo jeżeli nie zagra w następnych spotkaniach Trofeo Zamora po raz piąty będzie jego.
Świetny był Thiago, co ukoronował bramką, Leo odreagował swoje niepowodzenia, Alexis jak zwykle zapierdalał w defensywie aż miło, ale najważniejszą wiadomością jest powrót Ibrahima na boisko! Ponad pół roku spędził na leczeniu zerwanych więzadeł, ale widać, że ich nie zmarnował. Nauczył się nawet hiszpańskiego! Pamiętamy jego problemy z mówieniem podczas fiesty na Camp Nou po zdobyciu ligi, a teraz pochwalił go sam dziennikarz, który przeprowadzał z nim pomeczowy wywiad. Ibi obiecał, że niedługo nauczy się też katalońskiego. Trzymam go za słowo!

Niemałe zamieszanie sprawił taniec Thiago i Alvesa po bramce na 0:5. Od razu zabawę przerwał Puyi, Pep na konferencji mówił, że zachowanie jest niegodne i obiecuje, że więcej się nie powtórzy, a sami zainteresowani przeprosili na swoich Twitterach.
Według mnie nie było w tym nic złego, bo nasi Brazylijczycy szczególnie lubią się bawić. Jednak rozumiem oburzenie kibiców Rayo, przed którymi taniec został zaprezentowany, bo nikt nie lubi dostawać tylu bramek w plecy, a tu jeszcze jacyś dwaj urządzają sobie jakieś prowokacyjne zabawy. Ale Abi z Danim tańczyli do hitu Michela Telo nawet na gorącym Bernabeu i nikt nie miał pretensji. Mnie bardziej oburzyło uciszanie Camp Nou przez Cristiano, bo to już było prowokacyjnym gestem. Jednak, co innego ostentacyjnie cieszyć się przed swoimi kibicami na swoim stadionie, a co innego w gościach, gdzie pewne zachowania nie są mile widziane.
Ale niedługo dojdziemy to sytuacji, w której piłkarze nie będą mogli się uśmiechnąć, bo kogoś obrazi ich kpiący uśmieszek. Nie bądźmy świętsi od papieża. Według mnie zrobiono z tego igły z widły, a zawodnicy przecież od razu przeprosili. Za to trener Rayo, Sandoval, nie przebierał w słowach i skomentował to słowami, że 'Po bramce Torresa jakoś się nie cieszyli'. @*!^@)% Całe szczęście przyznał, że jest mu wstyd za grę swojego zespołu, więc zostawmy ten temat.

Bardzo bolało mnie zachowanie Pepa. Zawsze żywiołowy, żyjący meczem swojej drużyny, chudzielec z Santpedor, praktycznie całe spotkanie przesiedział na ławce obok Tito. Nie uśmiechał się. Nie cieszył z żadnej bramki. Tak jakby wszystko mało go obchodziło, a on chciał już to odbębnić i mieć święty spokój. Nie oczekuję, żeby z nerwów oglądał mecz na kolanach z ligowym ogórkiem przy stanie 0:7, ale po prostu chciałam, żeby chociaż udawał, że jest jak dawniej, że go to interesuje.
Może to jakiś jego nowy sposób na motywację? Albo tak jak koleżanka napisała na Twitterze: może już zrozumiał, że nie przedłużenie kontraktu to błąd? Serce mi pękało.

Rayo nie postawiło żadnych warunków, ale miło było pocieszyć się taką goleadą i wyśmienitą postawą zespołu po tak czarnych dwóch tygodniach. Jednak nie warto z niego wyciągać jakichś daleko idących wniosków, to nie ten czas.


Rayo Vallecano - FC Barcelona
0:7


Bramki:
Messi (16., 90.), Rober (26. - samobójcza), Keita (38.), Pedro (47., 87.), Thiago (77.)

Kartki:Pedro - żółta

Skład:Pinto, Montoya, Puyol, Mascherano, Adriano (60. Alves), Busquets (73. Afellay), Keita, Thiago, Messi, Alexis (80. Tello), Pedro

Ławka rezerwowych:
Valdes, Alves, Bartra, Fabregas, Iniesta, Tello, Afellay
Cuenca poza kadrą meczową.


Chciałbym przeprosić fanów Rayo, którzy przez nasz taniec poczuli się urażeni. W żadnym wypadku nie chcieliśmy nikogo urazić, po prostu dobrze się bawiliśmy. - Dani Alves

Proszę o wybaczenie każdego, kto przez nasze zachowanie poczuł się dotknięty. Nie mieliśmy zamiaru nikogo obrazić, działaliśmy pod wpływem emocji, taka sytuacja więcej się nie powtórzy. - Thiago

To nie jest zachowanie, którym charakteryzują się gracze Barcelony. Przepraszamy fanów Rayo. To się więcej nie powtórzy.
Wspólną pracę z Pedro zaczynaliśmy w Tercera División. Prawdą jest, że w tym sezonie kontuzje uniemożliwiały mu rozwinięcie skrzydeł. Jestem bardzo zadowolony z jego występu w dzisiejszym meczu, z jego podań, ze sposobu poruszania się i dynamiki. Bardziej niż z bramek, które strzelił.
Barça jest moim drugim domem i zrozumiałem, że mój czas się skończył - mówił ponownie pytany o swoją rezygnację. To młody zespół, który zna Tito, dlatego jestem przekonany, że Barça nadal będzie grać na najwyższym poziomie.
Wiemy, że Real Madryt jest mistrzem, ale ten mecz był demontracją tego, co zespół robił przez długi czas. Vallecas to trudny teren, ale nasza drużyna grała dobrze. Przygotowujemy się do finału na Calderón, dlatego nie możemy odpuścić. Dlatego jestem tak zadowolony z postawy zawodników.
Przygotowywaliśmy się do tego spotkania najlepiej, jak potrafiliśmy, ale to nie było nic specjalnego. Cieszymy się ze zdobycia tylu bramek, ale Liga jest rozstrzygnięta, dlatego zachowaliśmy spokój. Po drugie w peni kontrolowaliśmy przebieg meczu. Mam wrażenie, że co roku zdobywamy wiele bramek - o stonowanych reakcjach swoich i Tito po strzelaniu bramek
Pinto zagra w finale Pucharu Króla, bo dzięki niemu tam awansowaliśmy. Dziś był fantastyczny - jak zawsze.
Liga istniała przede mną, będzie istniała także po mnie. Gratulacje. - o słowach marionetki Karanki, która stwiedziła, że po rezygnacji Pepa, liga toczy się dalej, Pep Guardiola

Cieszę się, że znów mogę grać. Podczas gdy koledzy trenowali, ja ciężko pracowałem. Teraz jestem zadowolony. Mając kontuzję, zdajesz sobie sprawę, że któregoś dnia wrócisz, jednak nie wiesz dokładnie, kiedy ten moment nastąpi. Jestem szczęśliwy, że wróciłem.
Guardiola to jeden z najlepszych trenerów na świecie, a Tito jest właściwie taki sam. Pracują przecież ze sobą od kilku lat. Wierzę, że nic się nie zmieni.
Mam nadzieję, że w przyszłym roku będę z Wami rozmawiał po katalońsku. - Ibrahim Afellay

Na twoim stadionie wyciągają 'pałę' i sikają ci prosto w twarz, a następnie, gdy coś się stanie, jest to wina publiczności.
Nie rozumiem dlaczego Thiago i Alves nie tańczyli, gdy Torres strzelił bramkę na Camp Nou. Taniec Alvesa mi przeszkadza, bo jest oznaką braku szacunku dla fanów. Trzeba umieć zachowywać się elegancko zarówno w przypadku zwycięstwa, jak i porażki.
Pep jest dobrym trenerem i jeszcze lepszym człowiekiem. Jest uosobieniem pokory, ludzie powinni brać z niego przykład.
Każdy jest odpowiedzialny za swoje słowa. Mam inne zdanie niż on. - o słowach marionetki Karanki
Jeśli władze ligi podejrzewają, że spotkania mogły zostać ustawione, mogło tak być. Ostatnio padło kilku zaskakujących rezultatów. - Jose Ramon Sandoval

Całkowicie rozumiem decyzję Guardioli. Wszystko traktuje bardzo poważnie, a to wielkie obciążenie dla psychiki. Nie można porównywać Guardioli i Vilanovy, ale Tito ma siłę i charakter oraz nasze pełne poparcie.
Nie sądzę, by zmieniło się wiele, ponieważ obaj mają taką samą wizję futbolu. Wszyscy jesteśmy spokojni i dajemy swoje poparcie Vilanovie i jego koncepcji piłki nożnej.
Każdy z nas jest jednak dotknięty tą decyzją i wszyscy jesteśmy smutni.
Chcę, by Pichichi wygrał Messi. Jeśli tak się stanie, zwycięży wtedy cała drużyna. Jeśli Messi strzela bramkę, jest to efekt gry całego zespołu.
Valdés jest tym bramkarzem, który najbardziej zasługuje na Trofeo Zamora. - Jose Manuel Pinto

69. 24.04.2012 Koniec marzeń o obronie LM / 27.04.2012 Pep nie przedłuża kontraktu...

Ostatnie dwa tygodnie miały nam dać ostateczną odpowiedź, na co stać drużynę w tym sezonie. Nikt nie spodziewał się, że będziemy musieli przyjąć na klatę tyle ciosów, tyle niesprawiedliwych uderzeń, przełknąć bardzo gorzki gorycz porażki. Zza chmur wcale nie chciało wyjść słońce, z każdym kolejnym dniem na głowę padało coraz mocniej aż w końcu zaczęła się prawdziwa ulewa.

Przegraliśmy w Londynie łapiąc się na jedną kontrę i nie wykorzystując pierdyliona sytuacji. Madryt i Mourinho w końcu zdobyli Camp Nou, ale to raczej my przegraliśmy Gran Derbi niż oni je wygrali. Po raz kolejny mieliśmy się odkuć, teraz to Chelsea miała odczuć naszą sportową złość i chęć zwycięstwa po ostatnich dwóch porażkach. Nie wyszło.

Znowu byliśmy lepsi. Dominowaliśmy na boisku, we wszelkich statystykach, ale nie w tej, która pokazywała, kto strzelił więcej bramek.

Odrobienie strat przyniósł zaskakujący duet - Cuenca i Busquets. Isaac w tłumie zawodników w polu karnym posłał piłkę po ziemi wprost pod nogę Sergio, który tylko ją dołożył, by futbolówka mogła zatrzepotać w siatce.
Akcja Alexis - Messi - Iniesta dała drugą bramkę i wydawało się: 'Po meczu'. Zyskaliśmy pewność siebie, luz, spokój, zaczęliśmy się bawić i nic złego nie miało prawa się stać. Po raz kolejny się pomyliliśmy. Wystarczyła jedna akcja Chelsea, jeden lobik Ramiresa nad bezradnym Victorem, byśmy potrzebowali jeszcze jednej bramki do wielkiego finału w Monachium. Słusznie przeczuwałam, że czeka nas całkowita murarka i walenie głową w mur.

A wszystko mogło potoczyć się inaczej.
Chwilę po rozpoczęciu drugiej połowy Drogba fauluje w polu karnym Cesca Fabregasa. Ewidentny faul = rzut karny. Do piłki podchodzi Leo, decydująca chwila, emocje sięgają zenitu, a ja mówię do taty, siedzącego obok mnie: 'Nie trafi'. Cholera jasna, powinnam zostać wróżką, kurwa. Od Leo nie jest lepszy Petr Cech. Lepsza jest poprzeczka. Przerażający dźwięk odbijanej piłki od tej górnej części bramki nadal huczy mi w głowie.
Szansa na przechylenie wyniku dwumeczu kolokwialnie mówiąc, poszła się jebać. My znów poczuliśmy jakby ktoś uciął nam skrzydla, w drużynie zabrakło jakiejś chęci zwycięstwa. Chelsea znów zaparkowała autobus, a my marnowaliśmy swoje sytuacje albo Pchła trafiała w słupek. Brakowało jednej bramki do awansu, do końca wierzyłam w drugie 'Iniestazo', w kolejny cud. W samej końcówce całkowicie odmówiła mi posłuszeństwa transmisja i o bramce Torresa dowiedziałam się z Twittera. Lepiej nie próbujcie wyobrażać sobie mojej frustracji, łez i niedowierzania.
Ten człowiek od bohatera całej Hiszpanii po strzeleniu zwycięskiej bramki na Mistrzostwach Europy w finale z Niemcami stał się pośmiewiskiem całego świata. Od tamtego czasu nie potrafił znaleźć formy, odszedł z ukochanego Liverpoolu do Chelsea za kosmiczne 50 milionów euro, nie strzelał bramek od wieków, kibice prześcigali się w coraz bardziej niesmacznych żartach. Szczerze rozbawił mnie komentarz na Twitterze, żeby Nando się nie obawiać, bo on i tak trafia tylko w żonę, ale teraz chyba nikomu nie jest do śmiechu. W najśmielszych snach nie śniło mi się, że to właśnie Fernando Torres z balejażem numer 58260152 uciszy Camp Nou i pozbawi nas jakichkolwiek nadziei na awans.

Według mnie kulminacyjnym momentem, w którym wszystko się sypać (oprócz niewykorzystanego karnego) był wypadek Gerarda. Serce zamarło mi, gdy Piquenbauer uderzył głową w biodro Victora i bezwładnie upadł na murawę. Wyglądało to cholernie groźnie, jednak Gerard dzięki pomocy sztabu medycznego powrócił do gry i nawet zdołał jeszcze zatrzymać Drogbę. Ale poczuł zawroty głowy, konieczna była zmiana, później także noc w szpitalu na obserwacji. Wyobraźcie sobie również, że następnego dnia okazało się, że nie pamięta wczorajszego meczu i swojego upadku! Nie oglądał drugiej połowy, a o odpadnięciu dowiedział się od rodziny, co podobno bardzo przeżył.
Jak zwykle cholerny chichot losu. Ostatnie dwa mecze przesiedział na ławce, a gdy w końcu zagrał - nie doczekał nawet do końca pierwszej połowy. Niezmiernie czuć było jego nieobecność i było widać, że po jego zejściu po prostu posypała się taktyka na ten mecz.

Czy mam kogoś obwiniać? Leo za zmarnowanego karnego? Masche za nieupilnowanie Ramiresa? Victora za jego głupie wyjścia przy obu bramkach? Xaviego czy Andresa, którzy oddychają już rękawami? Pepa za jego nietrafione zmiany? Nie potrafię. Cała złość już dawno ze mnie wyparowała, a ode mnie usłyszą tylko podziękowanie. Tak, podziękowanie. Za walkę, za zaangażowanie, za to, że odpadliśmy z godnością, że nie robiliśmy żadnych cyrków i że do końca byliśmy wierni naszej filozofii, mimo że znów nas zawiodła.

Muszę poświęcić akapit Johnowi Terry'emu, a 'zasłużył' na to jak nikt inny.
Wyobrażacie sobie, żeby tak doświadczony piłkarz, kapitan Chelsea zachodził od tyłu Alexisa i tak po prostu wymierzał mu kolanem kopa w dupę? Przecież to się w głowie nie mieści, nie ma słów, żeby to opisać. Nadal ogarnia mnie głupawka, gdy widzę powtórki, ale najpierw trzeba zapłakać nad głupotą Terry'ego, który osłabił swoją drużynę i sam wyeliminował się z finału na Allianz Arenie, a potem idiotycznie tłumaczył się, że 'to nie było mocne'. LITOŚCI!
A teraz wyobraźcie sobie Carlesa Puyola zasadzającego takiego kopa rywalowi...

Wielkie podziękowania należą się kibicom na Camp Nou, którzy powitali zespół flagami Katalonii oraz to, co pokazali po bramce Torresa. Cały stadion zdjednoczył się, wszyscy jak jeden mąż zaśpiewali Olele olala sel del Barca es millor hi ha i Cant del Barca, a mnie ciarki przeszły. Jak to ktoś podsumował: „Widok Camp Nou śpiewającego hymn w momencie, gdy drużyna odpada, to wydarzenie bardziej historyczne niż sam awans do finału."

Chelsea trzeba tylko pogratulować, chociaż nadal ciężko przechodzi mi to przez klawiaturę. Od samego początku było wiadomo, że nie pójdą na wymianę ciosów, a kto by poszedł (próbował Real - 0:5, próbował Szachtar - 1:5, mimo że w tamtym czasie daleko byliśmy od optymalnej formy, próbował Manchester w obu finałach - też wiemy jak to się skończyło) i okazało się, że wystarczyły trzy okazje w dwumeczu w doliczonym czasie gry, by awansować. I to najbardziej frustruje. Że znów nie przegraliśmy z drużyną lepszą. Nie. Znowu z własną nieskutecznością. Klątwa niemożliwości obronienia trofeum trwa dalej.

Piłka nożna to tylko sport. Ale sport, który jest bardzo niesprawiedliwy. W którym nie zawsze wygrywa lepszy. Jak to powiedział Sandro: 'Gdyby miał wygrywać lepszy, zawsze wygrywałaby Barca'. Amen.


FC Barcelona - Chelsea
2:2


Bramki:
Busquets (35.), Iniesta (44.)

Kartki:
Iniesta, Messi - żółte

Skład:
Valdes, Puyol, Pique (26. Alves), Mascherano, Busquets, Xavi, Iniesta, Fabregas (73. Keita), Alexis, Messi, Cuenca (67. Tello)

Ławka rezerwowych:Pinto, Alves, Adriano, Keita, Thiago, Pedro, Tello
Afellay, Montoya i Bartra poza kadrą meczową.

Czerwona kartka dla Terry'ego
Zmarnowany rzut karny Leo Messiego


Wszystkim ekspertom i kibicom wydawało się, że w wielkim finale w Monachium spotkają się dwie najlepsze drużyny na świecie, kolejne Gran Derbi. O ironio, nie znalazła się w nim żadna.

Obejrzałam z tatą cały mecz mierdy z Bayernem na Bernabeu, kibicując oczywiście Bawarczykom z całego serca. Pary Realowi wystarczyło na pierwsze piętnaście minut, gdy Krystyna strzeliła dwie bramki i nawet mi wydawało się, że nie ma już w co wierzyć. Jednak Robben trafił z karnego, a wynik 2:1 dawał im szansę na dogrywkę i ewentualne karne. Tak też się stało, a ten konkurs rzutów karnych chyba na zawsze pozostanie mi w pamięci.
Nie da zapomnieć się Krystyny zawodzącej (który to już raz?) w najważniejszym momencie, chybiającego Kaki, fantastycznego Neuera, Ramosa posyłającego piłkę w kosmos i The Special Five klęczącego na kolanach. BEZCENNE! Tego nie kupisz żadną kartą kredytową.
'To kometa Halleya? Nie, to tylko piłka Ramosa.' Uważajcie na swoje głowy, bo podobno nadal nie spadła na ziemię!

Żal po odpadnięciu z Chelsea, z nawiązką wynagrodził mi Bayern, któremu powiedzieć mogę tylko: 'Danke!' W przekroju dwumeczu to oni byli lepsi, na Bernabeu to oni dyktowali warunki gry, szkoda tylko zmarnowanych patelni Gomeza i nie zazdroszczę obrony, bo to co prezentowali to absolutna parodia. Kryśka stoi sobie niepilnowana w sytuacji, w której Leo miałby na sobie trzech obrońców i strzela gola, a potem nie potrafili nawet po prostu wypierdolić piłki jak najdalej.

Bawarczykom życzę przejechania się po The Bus jak walec i pokazania miejsca w szeregu wyrośniętym dzieciom Abramowicza. Szkoda tylko, że w razie wygranej przeskoczą nas w ilościowej zdobyczy pucharu Ligi Mistrzów, ale wszystko jest lepsze niż zdobycie go przez Antyfutbol FC.

Pep nie przedłuża kontraktu...

Wydawało się, że nie może być gorzej. Bo co może być gorszego niż przejebanie ligi i Ligi Mistrzów? Pewien chudzielec rodem z Santpedor powiedział: 'Może! I zaraz Wam to udowodnię!'

Jego odejście przeczuwałam już od kilku dni. Jedna natrętna myśl: 'Pep nas zostawi' nie dawała mi spokoju. A gdy w czwartek gruchnęła wiadomość o trzygodzinnym spotkaniu Rosella i Pepa w domu Mistera wiedziałam, że niedługo dowiemy się prawdy. Sandro proponował podobno całkowitą wolność w podejmowaniu decyzji, także czek in blanco... A potem już tylko, że prezydent zna decyzje, każe Pepowi się jeszcze z nią przespać i dopiero potwierdzić, a także ustalenie konferencji po treningu, na którym Pep ma poinformować drużynę o swojej decyzji. Chciałam się oszukiwać, nawet nie wiecie jak bardzo, ale już nie potrafiłam. Wiedziałam, że to koniec, bo który trener mówi na konferencji, że przedłuża kontrakt?
Czwartek był dniem niedowierzania, przed pójściem spać napisałam: 'Oby stał się cud'. Cud nie zdarzył się z Chelsea, nie zdarzył się także teraz.

W piątek wracałam ze szkoły na złamanie karku. Katalońska prasa i dziennikarze nie pozostawiali złudzeń. Paczka chusteczek leżała przygotowana. O 13.35 do sali konferencyjnej wszedł Mister, Sandro Rosell i Andoni Zubizarreta. Wystarczyło tylko wychwycenie słów 'no renueva', żeby kanaliki łzowe jeszcze intensywniej zaczęły swoją pracę. Tak jak przypuszczałam Pep swoje odejście tłumaczy wypaleniem i zmęczeniem 'Cztery lata na stanowisku trenera to wieczność.', a nie uciekaniem z tonącego okrętu, bo przejebał dwa trofea.

Patrzyłam na niego, a gdy odważył się uśmiechnąć, wrzeszczałam: 'Jak możesz się uśmiechać, skoro ja ryczę?!', ale jak bardzo paradoksalnie by to nie zabrzmiało wiem, że robi to dla drużyny, dla Klubu, dla jej dobra. Nie chce żeby jego zmęczenie zaczęło przechodzić na zawodników, chce żeby cały czas odczuwali ten sam głód zwycięstw, który może on teraz zatracił. Wystarczy tylko popatrzeć na jego zmęczoną twarz, na siwiznę, teraz już łysinę, a przypomnieć sobie jak wyglądał cztery lata temu. Rozumiem go, ale z drugiej strony nie mogę pojąć, dlaczego akurat teraz. Ale chyba lepiej żeby odszedł sezon za wcześnie niż sezon za późno, co kiedyś szczególnie odczuł Rijkaard.
Wierzę jednak, że kiedyś wróci. Na razie chce sobie zrobić rok przerwy od piłki. Tito przecież może zagrzać mu miejsce. No i Laporta przepowiedział mu kiedyś zostanie prezydentem Klubu. To byłoby coś.

Nie potrafię słowami opisać mojej wdzięczności i miłości do tego człowieka. To on przejął rozbitą drużynę, która zakończyła sezon na trzeciej pozycji, mając 18 punktów straty do lidera i przełknęła gorycz upokorzenia, robiąc szpaler Realowi na Bernabeu. To on miał jaja pozbyć się Deco i Ronaldinho. To on miał jaja zrobić z Messiego najlepszego zawodnika na świecie. To on, jako pierwszy w historii, w swoim debiutanckim sezonie wygrał wszystko, co było do wygrania. To on stworzył obecną Barcelonę. Maszynkę do pobijania rekordów i wygrywania, ale każda musi w końcu zacząć się psuć.
Popełniał błędy, miał wady, ale nie chcę o nich pamiętać. Będę pamiętać o Rzymie, o Wembley, o manicie, o KMŚ, o puto amo, o biciu braw drużynie po zdobyciu Superpucharu Europy z Porto, o jego klasie, dżentelmeństwie, pokorze, szacunku. Pep zawsze będzie miał miejsce w sercu moim i cules na całym świecie. Mi nie musi udowadniać niczego. Jest dla mnie najlepszym trenerem na świecie i nikt, i nic tego nie zmieni.

Myślałam, że na ogłoszenie decyzji, co do wyboru nowego trenera jeszcze trochę poczekamy. Ku mojemu zdziwieniu, na konferencji zostało ogłoszone, że od 1 lipca 2012 roku nowym trenerem Futbol Club Barcelony zostanie... TITO VILANOVA!
Każdy obmyślał plan wyciągnięcia Bielsy z Bilbao, zastanawiał się nad kandydaturą Valverde, Villasa-Boasa, Blanca, ale odrzucał kwestię oczywistą. Sama byłam wprost przekonana, że Tito odejdzie razem z Pepem. Przecież to przyjaciele prawie od 30 lat, razem trenowali rezerwy, razem przez cztery lata sprawowali opiekę nad pierwszą drużyną, jak więc Tito może nie iść za Misterem? Pep jednak sam zgłosił Tito jako kandydata, a Zubi od razu przystał na tą propozycję.
Przez lata był w cieniu przyjaciela, teraz wszystkie światła reflektorów zwrócą się na jego osobę. Któżby pomyślał nad takim obrotem spraw, gdy dowiedzieliśmy się o jego nowotworze przez meczem w Mediolanie w fazie grupowej LM?
Nadal wydaje mi się to nieprawdopodobne i mam nadzieję, że Tito dopisze zdrowie i nie nastąpi żaden nawrót choroby. U mnie zaczyna z czystą kartą. Martwię się tylko o jego charyzmę i to czy podoła takiemu zadaniu. Ale kto cztery lata wierzył w Pepa? Będzie dobrze, cules. Tito jest właściwą osobą, na właściwym miejscu, która przede wszystkim zna Klub, jego filozofię i zrobi dla niego wszystko. Przypomnijcie sobie tylko jego rzadkie, bo rzadkie, ale kapitalne wywiady, no i The Special Five w końcu pozna, kto to jest 'Pito' Vilanova. Ależ chciałabym małej zemsty w najbliższych GD i wpierdol Mułowi od Tito w prezencie. ^^

Szkoda tylko, że historia zatacza koło. Era Pep Teamu zaczęła się od 2:6 na Bernabeu i wyeliminowania Chelsea w półfinale LM. Po czterech latach kończy się przegraną w GD i odpadnięciem ze Smerfami w tej samej fazie. Niesamowite.

Żałuję tylko jednego. Że nie dane mi było oglądać Pep Teamu od początku. Te moje dwa sezony to nic, a najgorsze, że to już koniec.

Starsi kibice piłki nożnej chwalą się, że widzieli w akcji Pele, Maradonę, Milan Sacchiego, 'mechaniczną pomarańczę', Galacticos, Dream Team Cruyffa, a ja za 30 lat będę się chwalić moim dzieciom, że żyłam w czasach największej Barcelony w historii. Barcelony Pepa Guardioli.

Nie wyobrażam sobie Barcelony bez niego. Będę tęsknić każdego dnia. Jednak Klub musi działać dalej. Do 30 czerwca trenerem pozostaje Pep. Zostało 5 meczów, w tym finał Copa del Rey. 450 minut, aby delektować się ostatnimi tchnieniami tej drużyny, prowadzonej przez tego człowieka. Ostatni mecz na CN - derby z Putanyolem. Oczekuję zapierającej w dech w piersiach mozaiki 'Gracias Pep'. Ostatni mecz - Bilbao na Calderon. Nie chciałam tego nędznego pucharu pocieszenia. Jednak trzeba go zdobyć. Trzeba godnie pożegnać Pepa. Chłopca od podawania piłek, wychowanka, piłkarza, kapitana, legendę. Największego i najlepszego trenera w historii FC Barcelony.

GRACIAS PEP! Per tots!

68. 21.04.2012 Adios a La Liga...

Drużyna już od dawna nie była sobą aż nadeszło apogeum.

Łatwa strzelanka z Getafe, nerwy z Levante, gdzie uratował nas dopiero geniusz Leo i dwa ostatnie spotkania, o których chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć.

Chelsea postawiła autobus. To fakt bezprzeczny. Ale nie powiedziałabym, że był tak genialny jak to go opisują. Jeżeli by taki był, nie dochodzilibyśmy do tylu hurtowych sytuacji. Poprzeczka Alexisa, która będzie śnić mi się po nocach, co najmniej dwie setki Cesca, główka Puyola, no i minuta 93., która znów mogła stać się historyczną. Jednak Pedro uderza w słupek, a Busi nie trafia czysto w piłkę. The Bus za to wykorzystało jedną, jedyną stratę Leo i strzeliło nam bramkę. Trudno nie być sfrustrowanym po czymś takim. Bo nie przegraliśmy z rywalem o wiele lepszym. Nie. Przegraliśmy z własną skutecznością.
Co tu dużo mówić. To było kolejne walenie głową w mur. Bezskuteczne. I na dodatek przegrane na własne życzenie.

Zaraz po Chelsea czekały na nas wielkie Gran Derbi. Mieliśmy zbliżyć się do mierd na jeden punkt. Real miał zapłacić za naszą nieskuteczność na Stamford Bridge. Zapłaciliśmy my.

Według mnie wczorajszy mecz to była totalna żałość w naszym wykonaniu. Chłopcy wyglądali jakby po raz pierwszy grali ze sobą na boisku! Brak dokładności podań, brak kontroli nad wydarzeniami na boisku, brak polotu, brak wszystkiego. Naprawdę serce mi się krajało, bo to nie była Barca, którą znaliśmy. Myślałam, że po bramce z dupy Khediry przejmiemy kontrolę, zaczniemy grać swoje i zaraz wyrównamy, co zrobiliśmy przecież na Bernabeu. Piłkę mieliśmy, ale nie potrafiliśmy z nią zrobić absolutnie niczego.
A przypomnijmy, że Radio Marca wiedziała o składzie już cztery godziny przed meczem! Kret w drużynie? Pep podobno był wściekły i nie dziwota.

Wczorajszy mecz to według mnie pokaz wszystkich problemów, z którymi zmagaliśmy się w tym sezonie.
- Kombinowanie ze składem.
- Wymysł Pepa z ustawieniem 3-4-3, które po prostu nie zdaje egzaminu. Dało zwycięstwo na Bernabeu, ale nie powinno zostać zastosowane od początku meczu.
- Odczuwalny brak Villi, bo po prostu w środku nie było żadnego napastnika!
Przed meczem powtarzałam listopadową manitę. David cały czas grał na granicy spalonego, cały czas czekał na to jedno podanie i strzela dwie bramki, teraz nie mamy nikogo. A nie wiemy w jakiej formie powróci po kontuzji.
- Od dawna mówię, że Iniesta skrzydłowym nigdy nie będzie, traci tam połowę swojej wartości, Pep mnie nie słucha.
- Niepotrzebnie rzucono na głęboką wodę Tello, przecież młodzian po takim spotkaniu się może totalnie spalić! Pep na konferencji go wychwalał, ale co innego w szatni, a co innego do dziennikarzy.
Cristian był bardzo słaby, przy jego kiksie na bramkę załamałam się już totalnie. Zdecydowanie powinien wejść na podmęczonych obrońców Realu, bo przez cały mecz Arbeloa 'jak na złość' nie chciał się złapać na jego jeden zwód, który może działa na drugoligowców pokroju L'Hospitalet, ale niekoniecznie na Real w GD. Dziwię się, dlaczego Cuenca został posłany na trybuny. Dlaczego nie grał Pedro, który może nie mieć formy, ale na Real zawsze się spinał.
- Zbyt głębokie schodzenie Leo nie ma sensu! Najmniejszego. W środku powinien grać Xavi i Iniesta i to oni powinni kreować grę, a on podłączać się w razie potrzeby, bo przecież i tak jest wolnym elektronem i jest wszędzie. Wczoraj nie wychodziło mu praktycznie nic, chodził sfrustrowany, nie potrafiący odmienić drużyny.

Real był lepszy. Mówię to szczerze i nie zamierzam się napinać. Także sędzia główny, Undiano Mallenco, zaliczył bardzo dobre zawody, praktycznie bez żadnych kontrowersji. Właśnie, praktycznie. Według mnie spalony przy bramce Khediry był, co potwierdza chociażby ten oto skrin.

To nie był nasz mecz. Od początku do końca.
Dziwny skład. Błąd Puyiego przy bramce, gdzie wystarczyło po prostu wypierdolić piłkę jak najdalej i się nią nie bawić. Brak jakiejkolwiek chęci do zwycięstwa. Wydawało mi się, że jest nam całkowicie wszystko jedno. Obudziła nas dopiero zmiana Alexisa za Xaviego, który dał wejście smoka i już po minucie strzelił bramkę! Mój wybuch emocji był niedoopisania, czułam się jakbym złapała byka za rogi, byłam pewna, że wciśniemy im jeszcze jedną szpileczkę. Z marzeń obdarł nas Piękny i Bogaty chwilę później po kontrze. Całkowicie ucięło nam to skrzydła, nie potrafiliśmy zrobić już nic, graliśmy wręcz na stojąco, a Real miał jeszcze dwie, trzy świetne okazje, by nas dobić i Bogu dziękować, że mu się to nie udało.

To nie jest także nasz sezon.
Z całego serca dziękuję Alexisowi za tą chwilę radości oraz drużynie za walkę i wierność do końca naszej filozofii, chociaż mam wrażenie, że niedługo zaklepiemy się na śmierć oraz umiejętność przegrywania. Muł na spółę z Karanką popełniliby harakiri na konferencji jeżeli taka bramka jak ta Khediry padłaby dla nas.
Dziękuję za te 11 zwycięstw z rzędu, które wciąż dawały nadzieje na remontadę.
Jednak na to wszystko miał wpływ kumulacji wielu spraw. Działanie arbitrów na korzyść Realu, działanie na naszą niekorzyść, zbyt duże roszady w składzie, zmiany ustawienia, frajerskie odpuszczania i remisy, choroba Abidala i Tito, a także po prostu przemęczenie drużyny.
Podczas GD ewidentnie widać było, że wciąż mają w nogach Chelsea, że nie ma tego 'czegoś', tej iskry, tej chęci do zdemolowania rywala, niczego nie było.

Sezon się jeszcze nie skończył. Czeka nas wtorkowy mecz, kolejny 'finał' o wszystko z Chelsea, a także finał Pucharu Króla. Liga się już skończyła. Jasne, że zostały jeszcze cztery kolejki. Do zdobycia 12 punktów. Straty do mierd jest 7. Ale czy ktokolwiek wierzy, że Real po zwycięstwie nad nami przepierdoli kolejne spotkania? Chciałabym wierzyć. Mówić, że to piłka, że wszystko jest możliwe. Wierzyłam przecież przy 10 punktach. Ale dzisiaj myślę racjonalnie i wiem, że nie jest to możliwe. Chociaż pamiętacie news o osobie, która co roku przepowiada zwycięzcę La Ligi? W tym roku przepowiedziano, że obie drużyny skończą rozgrywki z tą samą liczbą punktów, a zadecydują bezpośrednie starcia, które mamy na swoją korzyść. Wystarczyłyby dwa remisy i porażka. Kto wie.
Myślę, że w lidze swoje szanse dostaną w końcu pomijani, chociażby Pedro, może swoje minuty dostanie wracający po kontuzji Ibi, aby nareszcie pograli i nabrali pewności siebie. Odpocząć przecież musi w końcu Generał, Andres, Puyi, przydałoby się także Leo, aby na ewentualny finał LM poczuł głód gry, tak samo jak rok temu.

Pep popełnił w tym sezonie wiele błędów, które drogo nas kosztowały. Jednak ja ufam mu bezgranicznie, to on wie, co jest najlepsze dla drużyny, a jak uratuje nam sezon zdobywając LM i CdR to znowu wszyscy będą go kochać. Najważniejsze to to, żeby został i kontynuował swój projekt. Nie wybaczę mu jeżeli zostawi nas, swój okręt na środku oceanu i ucieknie. Nie. Jeżeli ostatecznie przepierdolimy ten sezon to on ma znów wprowadzić nas na szczyt, bo to on jest najlepszym trenerem dla tej drużyny, to on zna ją od podszewki i nie chcę nikogo innego. Zresztą znalezienie godnego zastępcy będzie graniczyło z cudem, a Bielsa raczej nie opuści Bilbao.
Pep nadal nie podpisał nowego kontraktu chociaż ten czeka na niego od lutego. Mam wątpliwości i to spore. Czeka na odpowiedni moment czy już zdecydował, że nas opuszcza? Bez niego skończy się pewna era, ale nic nie jest ważniejsze niż Klub.

W Madrycie znowu zaczęła się buta. Karanka ogłasza Ronaldo najlepszym piłkarzem na świecie, Mourinho robi zdjęcia Camp Nou, które w końcu zdobył, Pepe znowu prowokacyjnie całuje herb Realu. Jeżeli spotkamy się w finale Ligi Mistrzów to obiecuję tym białym przydupasom The Special Five tak gigantyczną jesień średniowiecza, że odechce im się tej upragnionej decimy na najbliższe sto lat.

Trzeba zapomnieć. Dograć, co mamy dograć, zresetować się, porządnie przepracować presezon i zacząć od początku.

Przerżnęliśmy ligę. I to na Camp Nou. Wiem jednak, że się podniesiemy. Przeżyliśmy odpadnięcie z Interem, porażkę w finale CdR i wyszliśmy z tego silniejsi. Teraz też tak będzie. Pamiętacie chyba, że po przegranej w finale CdR dostali wpierdol w półfinale LM, a obie bramki Leo pewnie dalej śnią im się po nocach? Liczę, że to samo dostaną w ewentualnym finale. Chociaż nie pogardzę Bawarczykami, a my musimy zrewanżować się Chelsea. I to jest cel na najbliższe dwa dni. Jeżeli odpadniemy... Wolę sobie tego nawet nie wyobrażać.

Som i serem! Wczorajsza mozaika na Camp Nou nabrała nowego znaczenia... Sempre Junts, cules!


10.04.2012
FC Barcelona - Getafe
4:0

Bramki:
Alexis (13., 73.), Messi (44.), Pedro (75.)

Kartki:
Messi - żółta

Skład:
Valdes, Puyol, Mascherano (83. Muniesa), Adriano (76. Montoya), Xavi, Iniesta, Busquets, Alexis, Messi, Cuenca, Pedro (79. Tello)

Ławka rezerwowych:
Pinto, Keita, Tello, Montoya, Bartra, Muniesa, Thiago
Alves i Pique poza kadrą meczową.


14.04.2012
Levante - FC Barcelona
1:2

Bramki:
Messi (64., 72. - karny)

Kartki:
Busquets, Adriano, Thiago - żółte

Skład:
Valdes, Adriano, Puyol, Mascherano, Busquets, Xavi (46. Cuenca), Thiago, Fabregas, Alexis (76. Alves), Messi, Pedro (54. Iniesta)

Ławka rezerwowych:
Pinto, Alves, Pique, Montoya, Iniesta, Tello, Cuenca


18.04.2012
Chelsea- FC Barcelona
1:0

Bramki:
-

Kartki:
Pedro, Busquets - żółte

Skład:
Valdes, Alves, Mascherano, Puyol, Adriano, Xavi (87. Cuenca), Busquets, Iniesta, Alexis (66. Pedro), Messi, Fabregas (78. Thiago)

Ławka rezerwowych:
Pinto, Pique, Bartra, Keita, Thiago, Pedro, Cuenca
Afellay, Montoya, Tello i Oier poza kadrą meczową.


21.04.2012
FC Barcelona - Real Madryt
1:2

Bramki:
Alexis (70.)

Kartki:
Busquets, Mascherano - żółte

Skład:
Valdes, Alves, Mascherano, Puyol, Adriano (73. Pedro), Busquets, Xavi (69. Alexis), Thiago, Iniesta, Messi, Tello (81. Fabregas)

Ławka rezerwowych:
Pinto, Pique, Montoya, Keita, Fabregas, Pedro, Alexis
Cuenca, Afellay i Bartra poza kadrą meczową.


Gratuluję Realowi Madryt zwycięstwa i mistrzostwa, które dziś zdobyli.
Ciężko analizować spotkanie po takich emocjach, ale mam wrażenie, że zagraliśmy dobre spotkanie przeciwko bardzo mocnemu zespołowi. Przyzwoicie weszliśmy w mecz, ale straciliśmy kilka piłek, których tracić się nie powinno. Po stracie bramki kontrolowaliśmy spotkanie i mieliśmy okazję na wyrównanie. Dobrze kontrolowaliśmy ich kontrataki i nie stworzyli za wiele okazji pod naszą bramką.
Nie mogę nic zarzucić drużynie. Idziemy tą drogą naprawdę długo. Od samego początku, od sierpnia, ciążyła na nas ogromna presja.
Goniliśmy Madryt z bardzo trudnej pozycji. Nie możemy oczekiwać, że zawsze będziemy wygrywać. Oczywiście boli, że zawiedliśmy w w kluczowym momencie, ale chłopaki dali z siebie wszystko. Są wyjątkowi. Tych piłkarzy nie zamieniłbym na żadnych innych.
Obejrzałem sporo spotkań Realu i doszedłem do wniosku, że trzeba zagrać tak jak zagraliśmy. Może się pomyliłem? Może Cesc powinien zagrać w wyjściowej jedenastce? Myślę, że jeśli tak by się stało, a my byśmy przegrali, to i tak pytalibyście, dlaczego postąpiłem tak, a nie inaczej.
Pique? Nie rozmawiałem z nim. Gdybym go wystawił, to pytalibyście, czemu nie zagrał Masche czy Puyol. Wystawiłem drużynę, która wydawała mi się najlepsza na to spotkanie.
Mój zespół od czterech lat gra prawie wszystkie możliwe spotkania i czasami może nam brakować świeżości. To się zdarza.
Wszyscy jesteśmy zawiedzeni. Nie ma słów, którymi mógłbym pocieszyć piłkarzy, ale od jutra bierzemy się za przygotowania do spotkania z Chelsea. Jestem pewien, że zawodnicy się podniosą.
Jak ja odreaguję po porażce? Wstanę jutro wypoczęty, zjem śniadanie i z moimi ludźmi zacznę analizować sposób gry z Chelsea.
Di Matteo dał odpocząć dziś ośmiu zawodnikom. My nie.
Messi grał tam gdzie zawsze. Nic się nie zmieniło.
Tello zagrał bardzo dobrze zarówno w defensywie, jak i w ataku. Dobrze rozciągał grę i miał sporo okazji. Cieszę się z jego występu. - Pep Guardiola

Musimy się dobrze przygotować do wtorkowego meczu. Teraz przyszedł czas na skupienie się na nadchodzącym spotkaniu, którego waga jest ogromna. Nie możemy zawieść.
Mecz z Chelsea będzie zupełnie inny od tego wczorajszego. Jesteśmy przekonani, że uda się nam awansować do finału w Monachium.
Praktycznie straciliśmy szanse na mistrzostwo. Madryt ma nad nami dość dużą przewagę, a punktów do zdobycia niestety nie jest dużo... Wiemy, że odrobienie tych strat byłoby czymś niesamowicie trudnym, jednak dlaczego mielibyśmy nie dawać z siebie wszystkiego i chociaż spróbować odrobić tę stratę?
Porażka zawsze boli, szczególnie taka, która decyduje o losach tytułu, jednak musimy sobie z nią poradzić i żyć dalej.
Naszym jedynym celem było zwycięstwo. Po golu Alexisa remisowaliśmy, gdy z całych sił chcieliśmy walczyć o zwycięstwo, ich szybka bramka podcięła nam skrzydła. - Andres Iniesta

Nie spodziewaliśmy się takiego rezultatu po tym, co zaprezentowaliśmy na boisku. Musimy zapomnieć o tym spotkaniu i skupić się na Chelsea. Chciałbym podziękować fanom za wsparcie nas w dzisiejszym meczu. Jestem pewien, że we wtorek również nam pomogą. Força Barça! - Isaac Cuenca

We wtorek czeka nas niesamowicie ważny mecz. Dzisiaj zrobiliśmy co mogliśmy, graliśmy swoim stylem gry i wierzę, że zagraliśmy lepiej od naszego rywala.
Brakowało nam radości ze strzelania goli. Szkoda, ze strzelili nam gola akurat w momencie, gdy byliśmy bardzo rozpędzeni. Daliśmy z siebie wszystko.
Nasi fani byli fantastyczni, wspierali nas przez cały mecz.
Spotkanie z Chelsea będzie dla nas jak finał. Musimy odwrócić losy tego dwumeczu. Mam nadzieję, że to, co się stało dziś i w poprzednim spotkaniu z Chelsea, nigdy więcej się nie powtórzy. Teraz jest czas na przygotowania do wtorkowego meczu.
Daliśmy z siebie wszystko i będziemy się starać do samego końca. Zostaniemy zjednoczeni i wierzę, że koniec sezonu będzie dla nas udany.
Real Madryt zamknął się w obronie praktycznie przez cały mecz. W ogóle nie grali, liczyli tylko i wyłącznie na okazje do kontry, ale cóż... taki jest futbol. Nie zrobili wiele dla wygrania tego meczu. To trochę niesprawiedliwe. Mam nadzieję, że wtorkowy mecz będzie zupełnie inny. - Sergio Busquets

Wygranie ligi jest już praktycznie niemożliwe. We wtorek gramy rewanż w półfinale Ligi Mistrzów. Mamy nadzieję, że fani pomogą nam w grze.
Mecz z Realem nie był najlepszym spotkaniem w naszym wykonaniu. Musimy skoncentrować się na pozostałych rozgrywkach, liga jest już praktycznie przegrana.
Po bramce Realu czuliśmy się dobrze, byliśmy przy piłce. Przeszliśmy do ataku i gry trójką w obronie. Tam zadziałało dobrze, tu niestety nie.
Przegraliśmy i pogratulowaliśmy naszemu przeciwnikowi. Potrafimy pogodzić się z porażką, tacy już jesteśmy.
To nie jest delikatny moment. To moment nadziei. Wciąż mamy szanse na wspaniałe zakończenie tego sezonu.
We wtorek zagramy o awans do finału Champions League. Chciałbym zagrać już jutro, jesteśmy źli na siebie. We wtorek postaramy się pokazać, że zasługujemy na miejsce w finale.
Wciąż możemy wygrać Puchar Króla i Champions League. - Xavi

Jesteśmy lekko przygnębieni, jak wszyscy fani Barçy. Wczorajszy mecz był dla nas ciosem, ponieważ naprawdę wierzyliśmy w wygranie ligi, jednak nie pozwolimy sobie na załamanie się. Będziemy walczyć do końca i grać jak najlepiej dla naszych fanów, choć wiemy, iż nasza forma ostatnio nie zachwyca...
To był dla nas dobry sezon. Wciąż mamy szanse na wygranie dwóch trofeów - Pucharu Króla i Ligi Mistrzów.
Na razie skupiamy się na wtorkowym meczu. Liga Mistrzów jest dla nas bardzo ważna, mamy dużą ochotę na jej wygranie i jesteśmy blisko finału tych rozgrywek.
Musimy uważać na kontrataki Chelsea. Wydaje mi sie, że taktycznie będzie to podobny mecz do tego z Realem.
Finał Champions League pomiędzy Barceloną a Realem? Byłoby to bardzo atrakcyjne spotkanie. Zobaczymy, co się wydarzy w przyszłości. Na razie koncentrujemy się tylko na wtorkowym meczu.
Mieliśmy w przeszłości kilka wspaniałych sezonów i naprawdę cieszyliśmy się nimi. Czasami zdarzy się gorszy rok, jednak w kolejnym sezonie jesteś niesamowicie zmotywowany do powrotu na szczyt. - Carles Puyol

67. 7.04.2012 Horror na La Romareda ze szczęśliwym zakończeniem / Tylko 4 punkty!

No i święta mamy w kolorach blaugrana. A nic nie zapowiadało takiego obrotu spraw.

Saragossa okazała się niewygodnym i wymagającym rywalem. Szacunek dla Jimeneza za poukładanie drużyny. Przecież Aragończycy od kilkunastu kolejek zajmowali ostatnie miejsce w tabeli, strata punktów do miejsca bezpiecznego rosła, a problemy się piętrzyły. Aż tu trzy zwycięstwa z rzędu. I nie z byle jakimi firmami, bo z Valencią i Atletico oraz ze Sportingiem, który również broni się przed spadkiem.

Murawa - uczcijmy ją minutą ciszy. [*] Kurwa, przecież na niej rosły kwiatki! KWIATKI!!! Białe plamy, które widać z góry to właśnie kwiatki! Aż strach pomyśleć, co na tej trawie mogło jeszcze rosnąć i żyć. Skoro Saragossa nie ma odpowiedniej murawy do rozgrywania meczów to jej miejsce znajduje się w Segunda, tyle.
Zresztą mogli się tak nie wysilać, było zaprosić nas na łąkę, wyszłoby na to samo. A najbardziej rozbawił mnie komentarz na blaugranie.pl, że Messi po każdej bramce będzie zrywał stoktorki, robił z nich bukieciki i rzucał w kierunku kibiców oraz, że na tym pastwisku to powinni wypasać krowy. Szukajcie teraz w sklepach najlepszego mleka prosto od krów wypasanych na La Romareda w Saragossie!
I jak nie dziwić się słowom Xaviego: 'Ta murawa to jakiś żart?'

Zaczęło się bardzo nerwowo, a my kompletnie nie mieliśmy kontroli nad meczem. Czarne myśli przechodziły mi przez głowę i się sprawdziło.
Aranda trafia w słupek, a Victor rzuca się pod nogi Laficie = karny i żółta kartka! Na szczęście odkupił swoje winy broniąc zbyt lekki strzał Arandy. Ostatniego karnego obronił w pierwszej kolejce zeszłego sezonu z Racingiem Santander.
Ale zagrożenie się nie skończyło, bo Aranda i tak strzela kuriozalną bramkę. Piłka odbija się od nogi Valdesa, trafia w czoło zawodnika Saragossy i trafia do siatki.

Zaledwie pięć minut później zaczynamy remontadę. Fabregas wykonuje rzut rożny, piłkę łapie bramkarz Saragossy, ale niezbyt pewnie, bo wypuszcza ją z rąk, a Puyol z zimną krwią wykorzystuje jego błąd! Moja reakcja na żywo mogła być tylko jedna: 'JEZU! CARLES PUYOL! KOCHAM CIĘ, KAPITANIE!'
Trzy minuty później wyprowadzamy kontrę! Jak Pepa kocham, KONTRĘ! Strata Saragossy, Alexis biegnie jak Usain Bolt, podanie do Messiego i gol! Cóż by innego.

Napięcie ze mnie opadło, miałam przeczucie, że teraz nic złego już się nam nie stanie, ale później długo nie mogliśmy strzelić na 1:3, a stykowe wyniki doprowadzają mnie do palpitacji serca.

Jeszcze przed przerwą z boiska wyleciał Abraham, a zaraz po niej trener Manolo Jimenez za krytykowanie Turienzo Alvareza. Miała też miejsce ostra wymiana zdań między zawodnikami obu drużyn przy naszym rzucie wolnym. O co poszło, nadal nie wiem, ale wiem, że Adriano otrzymał za to żółtą kartkę.

Gdy wydawało się, że mecz jest zakończony Saragossa otrzymała dwa ostatnie ciosy.
Najpierw Leo Messi wykorzystał karnego (jego paluszek prosto do kamery był uroczy :)), a później zaasystował przy bramce..., nie uwierzycie... Pedro! PEDRO! P-E-D-R-O! Moja radość była nie do opisania, po prostu mu się to należało. Miejmy nadzieję, że z Kanaryjczykiem będzie teraz już tylko lepiej, bo wspomnienie, że ostatnie trafienie zanotował dokładnie 25 stycznie nie napawa dumą.
Ukłuje w GD na Camp Nou, zobaczycie!

Kogo należy pochwalić? Zdecydowanie Alexisa! Szkoda, że nie strzela tak dużo jakbyśmy tego oczekiwali, ale to jaką robotę odwala na boisku jest nieocenione.
To on 'zapracował' na dwie żółte kartki Abrahama, to on asystował przy bramce Leo na 1:2, to na nim został podyktowany rzut karny i to on rozdawał takie tace, że aż głowa mała. Brakuje mu tylko trochę pewności pod bramką, a czasami pewniejszego strzału, ale to przyjdzie z czasem. Kto wie, czy to nie był jak na razie jego najlepszy mecz?
No i cały czas przypominam, że to dopiero pierwszy jego sezon, a na dodatek wypełniony kontuzjami. Tocopillator jeszcze nie pokazał nam wszystkiego.

Orłowski na początku meczu mówił, że Pep może wystawić dwa różne środki pola bez szkody dla naszej gry. Niestety to tak nie wyglądało. Keita był największym zawodem, zupełnie niewidoczny, szybko dostał żółtą kartkę, a na dodatek zagrywał ręką w polu karnym w drugiej połowie. Kontrowersja pozostaje, ale ręka przy wyskoku była ułożona naturalnie i nie przyniosła nam żadnej korzyści.
Seydou to bardzo wartościowy zawodnik, ale ostatnio jedzie tylko na tytule 'pupilka Pepa', a na boisku pokazuje wielkie nic. I to kolejny raz po Milanie na San Siro.

Thiago z Fabregasem, moim zdaniem, nie rozumieli się wzajemnie, nie było tego 'czegoś', tego automatyzmu, który ma Xavi z Iniestą. Zupełnie inaczej wyglądają w grze, z którymś z naszym dyrygentów, a inaczej razem. A naszym problemem w pierwszych trzydziestu minutach był właśnie słaby środek pola i razem z Orłowskim byłam za potrójną zmianą: Busi, Xavi, Iniesta za Keitę, Thiago i Cesca. Na szczęście wszedł Busi, co powitałam uczuciem ulgi, a gra zmieniła się diametralnie. Bo może Sergio nie jest najlepszym defensywnym pomocnikiem na świecie, ale na pewno jest najlepszym defensywnym pomocnikiem dla Barcelony, amen.

Nie obyło się również bez urazów. Puyi zalał się krwią po rozcięciu na twarzy, a Dani ma problem z mięśniami. Nic poważnego, ale jego jutrzejszy występ stoi pod znakiem zapytania. Pique miał być gotowy na Getafe, ale raczej wystąpi dopiero z Levante w sobotę.

Getafe trzeba zrewanżować się za porażkę na Coliseum Alfonso Perez, a w sobotę arcytrudny wyjazd. Ale teraz nie pozostaje nic innego jak wygrywać wszystko, zwłaszcza po tym jakie prezenty dostajemy od mierd.


Real Saragossa - FC Barcelona
1:4

Bramki:
Puyol (36.), Messi (39., 86. - karny), Pedro (90. + 2)

Kartki:
Valdes, Keita, Adriano, Montoya, Fabregas, Thiago - żółte

Skład:
Valdes, Alves (68. Montoya), Puyol, Mascherano, Adriano, Keita (56. Busquets), Thiago, Fabregas (90. Xavi), Alexis, Messi, Pedro

Ławka rezerwowych:
Pinto, Montoya, Busquets, Xavi, Iniesta, Tello, Cuenca
Muniesa poza składem.

Rzut karny obroniony przez Victora Valdesa
Galeria


Zdawaliśmy sobie sprawę, jak trudne będzie to spotkanie. Ostatnio Saragossa pokazuje, że ma dużo jakości i męstwa. Było bardzo ciężko. Ze względu na rywala, na murawę, która utrudniała grę obu zespołom... Jestem bardzo dumny ze zwycięstwa i gratuluję swoim zawodnikom.
Saragossa jest ciągle w grze, ta drużyna ma duszę. Grali bardzo intensywnie i dobrze w obronie, stosują ciekawe rozwiązania w grze defensywnej.
To nie jest koszykówka i oczywiście nie możemy grać za każdym razem na takim samym parkiecie. My jesteśmy uzależnieni od stanu boiska, ale musimy się do niego przystosować i nie narzekać. Boiska są tak przygotowywane, gdyż rywale chcą zyskać nad nami przewagę, ale koniec końców przeszkadza to obu drużynom. Może gdyby murawa była w lepszym stanie, to Valdesowi trudniej byłoby obronić rzut karny?
Taka murawa krzywdzi nas, ale też rywali, ponieważ zawodnicy w Hiszpanii są bardzo utalentowani. Taka trawa sprawia, że gra jest wolniejsza, to ma zły wpływ na mecz, na sędziego. W tym sezonie tylko w Bilbao nie graliśmy na wysokiej trawie.
Dani miał problemy z mięśniami i poprosił o zmianę. Jutro przejdzie dokładniejsze testy i dowiemy się jak poważna jest kontuzja. Montoya jak zwykle wszedł w mecz bardzo dobrze.
Pedro Miał trudny, pełen kontuzji sezon, ale teraz w jego grze znów widać wigor. Od miesiąca bardzo mocno pracuje i jego forma rośnie. Bardzo cieszymy się z jego bramki, ponieważ on nigdy się nie poddaje. To go podbuduje.
Alexis był decydujący we wszystkich akcjach, w których brał udział.
Nie jesteśmy podekscytowani tym, że tracimy teraz tylko trzy punkty do Realu. Nie mamy większych, czy mniejszych nadziei. Chcemy tylko kontynuować naszą pracę, tak jak teraz: krok po kroku. - Pep Guardiola

Zawsze trzeba się namęczyć, żeby wygrać na tym stadionie. Udało nam się zdobyć trzy ważne punkty.
Ani przez chwilę nie baliśmy się o wynik. Na szczęście błąd bramkarza sprawił, że szybko wyrównaliśmy.
Real Madryt będzie musiał się napocić, żeby zostać mistrzem Hiszpanii. - Thiago

Wiedzieliśmy co nas czeka: Saragossa w formie. Musieliśmy się mocno napracować, żeby wygrać. To są trzy ekstremalnie ważne punkty.
My wykonaliśmy swoje zadanie, teraz musimy czekać i zobaczymy co się stanie. Przed nami jeszcze sporo spotkań ligowych. - Carles Puyol

Wielkie zwycięstwo, wspaniała robota całej drużyny. The show must go on. - Dani Alves

To był trudny mecz, warunki nie były optymalne, ale drużyna zagrała z charakterem - zasłużyliśmy na wygraną.
Warunki były trudne: murawa, wiatr i przeciwnik, który bardzo komplikował nam grę.
To był mecz pełen walki. Mimo wszystko, to wstyd, że trzeba grać na takiej murawie. Boisko było bardzo suche, a piłka krążyła niezwykle mozolnie.
Mieliśmy sporo okazji, których nie potrafiliśmy zamienić na bramki.
Nie spodziewaliśmy się, że na tym etapie rozgrywek będziemy mieli trzy punkty straty do Realu, ale w lidze pozostało jeszcze sporo spotkań. Nadal oni są faworytami. - Cesc Fabregas

To był trudny, pełen walki mecz. Boisko było bardzo suche i musieliśmy troszczyć się o piłkę jeszcze bardziej niż zwykle.
Obrona karnego daje pozytywnego kopa drużynie, walczyliśmy i to bardzo nam pomogło. Zawsze staram się dowiedzieć jak karne strzelają przeciwnicy. Jestem bardzo zadowolony.
Musimy wykonywać naszą pracę. Krok po kroczku przewaga się zmniejsza; teraz czas na ruch Realu.
Wiedzieliśmy, że Saragossa gra o życie. To był trudny mecz, szczególnie w pierwszej połowie; obie drużyny miały wtedy sporo okazji bramkowych.
Sytuacja po którym był karny była wątpliwa, ale respektuję decyzję sędziego. - Victor Valdes

Spodziewaliśmy się ciężkiego, trudnego spotkania. Saragossa w ostatnich spotkaniach pokazała swój prawdziwy poziom. Co więcej - to oni strzelili pierwszą bramkę i bardzo trudno było dziś wygrać.
Bramka dodała mi sporo pewności siebie. Dla napastnika gole zawsze są ważne. Miałem dość nieciekawą passę bez strzelonej bramki, więc muszę teraz podziękować Leo za podanie, którym mnie obsłużył. Dedykuję swoją bramkę Abidalowi.
Koledzy zawsze mi pomagali. Najważniejsze jest to, że coraz lepiej czuję się na boisku.
Jestem zadowolony ze swojej formy i z tego jak gra drużyna.
Nadal zostało sporo punktów do zdobycia i mamy zamiar walczyć do końca. Musimy po prostu podchodzić do tego krok po kroku. - Pedro

Teraz jest czas aby myśleć tylko o sobie i zgarniać w każdym spotkaniu trzy punkty.
Zawsze wierzyliśmy, że mamy szanse w lidze, a teraz tracimy tylko trzy oczka. Jeśli nadal będziemy wygrywać i grać w ten sposób, możemy zdobyć ten tytuł. Drużynę w tym sezonie trapiły częste kontuzje i musieliśmy się bardzo starać, aby być tu gdzie obecnie się znajdujemy.
Są rzeczy na które nie zwracamy zbytniej uwagi. Ktokolwiek przegra, zawsze próbuje znaleźć wytłumaczenie. Ci którzy chcą się skarżyć na arbitrów, niech się skarżą.
Taki stan rzeczy jest zły nie tylko dla nas, ale również naszego przeciwnika. - o murawie na La Romareda
Przeżywam teraz mój najlepszy okres w sezonie. Schudłem i czuję się dużo lepiej. Teraz muszę się skupić na jak najlepszych występach w spotkaniach, które pozostały.
Zawsze lubiłem Montoyę, odkąd tylko go poznałem. Myślę, że w przyszłości przyniesie Barcelonie dużo szczęścia. Na La Romareda zagrał dobre spotkanie, bo graliśmy nadal z taką samą wydajnością jak z Alvesem. - Adriano


Tylko 4 punkty!

'Co ta Valencia może ugrać? Znowu dostaje hokejowe 3:6 i będzie po zabawie.' myślała pewnie większość z nas. Ja zawsze wierzę, wolę być później miło zaskoczona, co zaserwowały nam wczoraj Nietoperki.
A patrząc na ich wyjściowy skład można było grzecznie wyłączyć komputer, umyć ząbki i iść spać, wiedząc, że nie zamierzają walczyć, wypinają cztery litery i proszą o jak najmniejszy wymiar kary. A tu okazali się o wiele lepsi i powinni to wygrać!

Ach, nie ma nic piękniejszego jak oglądanie symulek Cristiano, Ozila czy Di Marii, a także Pepe kopiącego kolegę z drużyny! Ale to oczywiście my symulujemy.

Valencia się postawiła, miała mnóstwo okazji, a Guaita to kolejna osoba, której trzeba postawić pomnik po Cazorli i Sennie.

Doliczone cztery minuty były nadłuższymi w moim życiu.
Cztery punkty, ludzie, cztery! Jeszcze niedawno momentami było ich trzynaście, a już w lutym mierdkom marzył się szpaler. Wystarczyły trzy idiotyczne remisy Realu, abyśmy znów wrócili do gry. Jesteśmy tak blisko jak jeszcze nie byliśmy. Do GD dwie kolejki. U nich derby z Atletico u walczący o utrzymanie Sporting, u nas Getafe i Levante. Jeżeli do GD ktoś im jeszcze urwie punkty i pozostaną dwa, a może nawet jeden to na Camp Nou obiecuję im tak gigantyczną jesień średniowiecza jakiej jeszcze nie widzieli.

Nasz jeden fałszywy krok, wpadka, remis, porażka i będzie po nas. Sezon wchodzi w decydującą fazę, a walka o mistrzostwo jeszcze niedawno rozstrzygnięta, może być pasjonująca. Nadal jeszcze zależymy od Madrytu, ale nie da się uciec od euforii.
A wszystkim 'kibicom', którzy przestali wierzyć po Osasunie teraz mogę się zaśmiać prosto w twarz. Można poczytać i na tym blogu, że ani na chwilę nie zwątpiłam. Może to wywyższanie i poczucie 'jestem lepszym kibicem', ale teraz jak nigdy poczułam się dumna, blisko związana z klubem, że jestem mu wierna, że nie jestem żadnym pieprzonym sezonowcem.

Pamiętam jeszcze moją wieczorną rozmowę z tatą w kuchni. Było to przed meczem mierd z Malagą, ja jak zwykle opowiadałam mu piłce i ich dzisiejszym meczu, a straty nadal było 10 punktów. Tata powiedział mi, że za bardzo się angażuję, że ślepo wierzę w Barcę, że to nie ma sensu. Zaperzyłam się, odpowiedziałam mu, że będę wierzyć dopóki matematycznie nie zapewnią sobie mistrzostwa, a dopóki będzie jakakolwiek szansa ja będę z nimi. Że skąd może wiedzieć, że Real nagle nie zacznie seryjnie tracić punktów? A może to my totalnie umoczymy i jeszcze zwiększą swoją przewagę? A skąd wie, że nie stracą punktów dzisiaj? Nawet nie wiecie, jaka byłam dumna, gdy dowiedział się, że Real zremisował z Malagą. A potem jeszcze Villarreal, wczoraj Valencia i z dziesięciu zrobiły się tylko cztery punkty.

Wiara! Wiara to podstawa, ludzie. Bez niej kibicowanie nie ma sensu.

66. 3.04.2012 Cel: Monachium!

Już dawno nie byłam tak zadowolona z żadnego mojego podsumowania to przy publikowaniu wszystko diabli wzięło i notka przepadła. To, co jest napisane poniżej to tylko marna podróba tamtego. Bardzo żałuję i nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo byłam wkurzona. Cała robota poszła na marne, a dawno tak dobrze mi się nie pisało.

Po raz piąty z rzędu awansowaliśmy do półfinału Ligi Mistrzów. Leo Messi idzie na króla strzelców, bo już w tej chwili ma 14 bramek, o dwie więcej niż sezon temu. Barcelona w tym dwumeczu była stroną absolutnie dominującą. Posiadaniem piłki, sytuacjami, strzałami na bramkę. O co więc chodzi wszystkim hejterom Blaugrany i samemu The Special Five?

A o co może chodzić w przypadku meczach Barcelony? O sędziów, którzy zawsze gwiżdżą na naszą korzyść, na co nie omieszkał się poskarżyć Ibra. Tyle, że oba rzuty karne zostały absolutnie słusznie podyktowane! Najpierw na Messim, a potem ewidentne ciągnięcie za koszulkę Busquetsa przez Nestę. Co to za kontrowersje? Skoro ciągnięcie za koszulkę jest odgwizdywane w środku pola, to dlaczego nagle nie może być w polu karnym?!

Napiszę jasno i bardzo wyraźnie: CIĄGNIĘCIE ZA KOSZULKĘ W POLU KARNYM = JEDENASTKA!

Obrońcy Milanu są sami sobie winni jeżeli popełniają tak idiotyczne błędy w takim meczu i liczą, że arbiter nie zauważy albo przymknie oko. Tym razem sędzia miał jaja i po części oddał nam to, co straciliśmy przez Szweda na San Siro.

Czuję się jakbym tłumaczyła elementarne podstawy gry w piłkę nożną kilkulatkowi. Ale czego oczekiwać po zakompleksionych hejterach Barcy...

Mediolańczycy oddali na Camp Nou JEDEN CELNY STRZAŁ! JEDEN! I to ten, który zakończył się bramką Nocerino. Jak niby chcieli awansować? Przy 3:1 totalnie odpuścili. Tak jak powiedział pan Jacek Laskowski: jakby na tablicy widniał wynik 6:1, a nie 3:1. Wystarczyła mi jeszcze jedna bramka z dupy, aby zapewnić nam solidną nerwówkę i zmusić nas do popełniania błędów, bo przecież bramkowy remis dawał im awans. Zero reakcji! Zero walki! Milan sam nie chciał awansować, więc co, mieliśmy się położyć i oddać im awans, żeby udownić, że sędziowie nam nie pomagają?!

Oczywiście, że awansowaliśmy niezasłużenie. Przecież to Milan miał 49 strzałów na bramkę w dwumeczu, niemiłosiernie nas cisnął, zepchnął nas do defensywy, a my nawet nie powąchaliśmy piłki. Szkoda tylko, że zrobiła to Barcelona. Obecnie najlepsza drużyna w Europie i na świecie, która zmierza po swój piąty puchar Ligi Mistrzów.

Ach ta wybiórcza pamięć kibiców przeciwnych drużyn.
Wszyscy pamiętają o kontrowersjach w meczu z Chelsea, nikt nie pamięta o meczu na Camp Nou.
Wszyscy pamiętają mecze z Interem i zachowanie Busiego, nikt nie pamięta o niepodyktowanym karnym na Alvesie po faulu Snejidera i nieuznanej prawidłowej bramce Bojana, która dałaby nam awans do finału.
Wszyscy doskonale pamiętają drugą żółtą kartkę Van Persiego po zagraniu piłki po gwizdku, która podobno zadecydowała o odpadnięciu Arsenalu, ale nikt nie pamięta o nieuznanej prawidłowej bramce Messiego na Emirates i tego, że Kanonierzy nie oddali na Camp Nou ŻADNEGO strzału na bramkę.
Wszyscy mówią, że dwa podyktowane karne Barcelonie w meczu z Milanem były niezasłużone i przyczyniły się do tego, aby przepchnąć ją do półfinału, ale absolutnie nikt nie pamięta o dwóch niepodyktowanych karnych na San Siro po faulach na Alexisie i Puyolu.
No do cholery jasnej, może pamiętajmy o wszystkich szczegółach, a nie tylko o tych, które pasują nam do teorii pt. 'Barca kradnie'?!

Profesor Mascherano, mimo że nie utrzymał linii spalonego przy bramce Nocerino, dobry chociaż niewidoczny Cuenca, ale właśnie o to chodziło. Miał rozciągać grę i nie tracić piłek. Z założeń taktycznych wywiązał się bardzo dobrze. Bramka Iniesty, która dała nam już pełen komfort. Szkoda kontuzji Gerarda, bo nie wystąpi w sobotę z Saragossą, ale na wtorek na Getafe będzie zdrów.
Prawda, że mogliśmy to wygrać wyżej, przycisnąć, ale czy warto było ryzykować więcej kontuzji i jeszcze bardziej przeciążać zawodników?

Jestem dumna z tej drużyny. Z piłkarzy. Z trenera. Z jej filozofii. Jej historii. I głęboko w dupie mam wszystkich hejterów, którzy za wszelką siłę chcą umniejszyć jej zasługi dla futoblu i jej sukcesy. Skoro zdobycie sześciu pucharów w jednym sezonie to taka bułka z masłem, którą osiągnąłby każdy nieopierzony trener z takim samograjem jak Barca to dlaczego nie dokonał tego nikt przed Pepem?!

Ta drużyna czwarty sezon leje kogo chce, jak chce i zdobywa wszystkie najważniejsze puchary. To normalne, że w końcu wszyscy mają jej dość i rzygają tici - tacą, ale nie zasługuje na taką ilość oszczerstw i pomyj wylewanych w jej kierunku.

Chelsea wyeliminowała Benficę, wygrywając na Stamford Bridge 2:1, a na Estadio Da Luz 1:0 i to z nimi spotkamy się w półfinale. Ich chęć rewanżu za sezon 08/09 i golazo Iniesty pewnie będzie przeogromne, ale całe szczęście rewanż mamy u siebie.

SEMPRE JUNTS! Visca el Barca y Visca Catalunya!


FC Barcelona - AC Milan
3:1

Bramki:
Messi (11. - karny, 41. - karny), Iniesta (53.)

Kartki:
Mascherano, Cuenca - żółte

Skład:
Valdes, Alves, Pique (75. Adriano), Mascherano, Puyol, Busquets, Xavi (63. Thiago), Iniesta, Fabregas (78. Keita), Messi, Cuenca

Ławka rezerwowych:
Pinto, Adriano, Keita, Thiago, Alexis, Pedro, Tello
Muniesa i Montoya poza składem.


W pełni zasłużyliśmy na awans. To były karne. My nie narzekaliśmy po spotkaniu wyjazdowym (kiedy faulowany był Alexis) i nie będziemy narzekać teraz. Ciągnięcie za koszulkę w polu karnym to rzut karny i sędzia go podyktował. W telewizji widać, że był karny.
Od dziecka uczyli mnie, że pociągnięcie za koszulkę w polu karnym skutkuje rzutem karnym.
Milan oddał 3 strzały, a my 21. Stworzyliśmy sobie mnóstwo sytuacji do strzelenia gola grając z bardzo zasłużoną drużyną. Jeśli ktoś oczekiwał, że wygramy 7:0 to był w błędzie. To nie działa w ten sposób.
To pokazuje siłę klubu. Osiągnięcie takiego poziomu to wielki wyczyn, jesteśmy bardzo zadowoleni. - o piątym półfinale z rzędu
Wychowankowie to esencja tego klubu i serce tej drużyny. Dziś zagrał Cuenca, który jeszcze w ubiegłym roku był zawodnikiem zespołu rezerw. Nie wiem, czy inne zespoły w Europie są zdolne do czegoś podobnego.
Musimy być ostrożni, ponieważ w pierwszym spotkaniu Benfica stworzyła mnóstwo okazji. Wprawdzie Chelsea ma bardzo dobry rezultat, ale w Lidze Mistrzów wszystko jest inne.
Najważniejsi zawodnicy Chelsea na pewno dadzą z siebie wszystko w kluczowym momencie, jednak Benfica wykonała wspaniałą pracę w ostatnich latach. Obie te drużyny będą trudnymi przeciwnikami i jeśli chcemy lecieć do Monachium, to będziemy musieli się dobrze przygotować do półfinałów.
Potrzebowaliśmy zawodnika, który będzie biegał po skrzydle i zdecydowałem, że będzie to Alves, ponieważ miałem na uwadze, że tylko on i Adriano pozwalają nam na płynne przechodzenie z gry czwórką w obronie w grę trójką. Cuenca? Potrzebowałem gracza tego typu. Isaac pomógł nam we wszystkim.
To zawodnik, który ma na swoim koncie więcej bramek niż pokazują jego statystyki. Robi mnóstwo rzeczy naprawdę dobrze i respektuje wszystkie moje decyzję. Jest fantastyczny. - o Don Andresie
Jeśli pan Ibrahimović chce się przypodobać panu Mourinho, w porządku, to jego sprawa.
Ocena jego gry, to rola trenera Milanu. Ja mogę jedynie ocenić jego grę w dwumeczu z Interem w 2010 roku, ale pozostawię to dla siebie. - Pep Guardiola

Nie możemy teraz skakać ze szczęścia. Taka drużyna powinna zadowalać się wygranymi trofeami. Przed nami bardzo trudne półfinały, jeśli je wygramy, to możemy być szczęśliwi. Do tego czasu powinniśmy być ostrożni, ponieważ nadal przed nami jeszcze jeden krok.
To nie my decydujemy z kim zagramy. Będziemy musieli się dobrze przygotować do tych spotkań bez względu na przeciwnika, ponieważ w tej fazie rozgrywek każdego trudno pokonać.
To był znakomity wieczór, fantastyczna odpowiedź moich kolegów. Dzisiaj, bardziej niż kiedykolwiek, jestem dumny z tego, że mogę być częścią tej wspaniałej rodziny zwanej Barçą. Wiedzieliśmy, że przed nami wielkie spotkanie i zdawaliśmy sobie sprawę z trudnej sytuacji w dwumeczu, ale drużyna odpowiedziała perfekcyjnie.

Rezultat jest zgodny z ilością sytuacji jakie stworzyły obie drużyny.
Słowa Ibry? Barça jest jak walec, czasami niektórzy nie wiedzą co powiedzieć. Wyobrażam sobie, że to boli. - Dani Alves

Generalnie zagraliśmy wspaniałe zawody w obronie, mimo straty bramki. Oni praktycznie nie mieli żadnych sytuacji bramkowych. To zasługa pracy obronnej całego zespołu.
Trener tak przygotował to spotkanie. Musieliśmy stworzyć sporo sytuacji bramkowych i wiedzieliśmy, że musimy zdobyć kilka bramek.
Zaczęliśmy spotkanie w ustawieniu 3-4-3, ponieważ potrzebowaliśmy zawodników, którzy rozciągali pole gry, gdyż Milan broni się naprawdę dobrze.
Mam nadzieję, że uda nam się awansować do trzeciego finału w czterech ostatnich latach. To byłoby wspaniałe dla klubu i dla nas. Musimy być silni mentalnie. Nieważne z kim zagramy, ktokolwiek awansuje do półfinału, to zasłuży na to i na pewno trudno będzie go pokonać. Dla mnie to obojętne z kim zagramy. - Javier Mascherano

Przygotowaliśmy się do tego spotkania naprawdę dobrze. Milan ma ofensywnie nastawionych zawodników i strzelili nam bramkę, ale rezultat jest sprawiedliwy i jesteśmy szczęśliwi, że zagramy w półfinale.
Zagraliśmy troszkę lepiej z czwórką w obronie, ponieważ gra trzema defensorami była bardzo niebezpieczna. Grając czwórką z tyłu czuliśmy się bardziej komfortowo.
Strzeliliśmy gola na 3:1 i staraliśmy się utrzymać przy piłce. Kontrolowaliśmy spotkanie i w sumie nie nacierpieliśmy się zbyt wiele. - Sergio Busquets

Musieliśmy się napracować w spotkaniu z takim przeciwnikiem.
Wiedzieliśmy, że remis to dla nich dobry rezultat. To jedno z tych spotkań, w których robi się wszystko, żeby wygrać.
Awans do półfinału sprawia, że jestem szczęśliwy. Nie obchodzi mnie z kim zagramy, jutro się okaże.
To piąty półfinał z rzędu... to oznacza, że wszystko idzie dobrze i że drużyna chce zajść naprawdę daleko.
Wielkie podziękowania dla fanów za wsparcie. - Andres Iniesta

Teraz rozumiem, dlaczego Mourinho jest tak wściekły po meczach na Camp Nou.
Nie rozumiem drugiego karnego, ponieważ piłka nie była wtedy w grze. Wydaje mi się, że po prostu chcą, żeby w finale zagrały dwie drużyny z jednego kraju. - Zlatan Ibrahimovic

Nie mam nawet czasu, żeby o tym myśleć. Po prostu cieszę się chwilą i codziennie staram się rozwijać, aby pomagać drużynie i stać się lepszym piłkarzem. - o swoim rozwoju i awansie do pierwszej drużyny
Byłem bardzo szczęśliwy, szczerze mówiąc, to nawet się tego nie spodziewałem (wyjścia w podstawowej jedenastce - przyp. red.) Kiedy się dowiedziałem, że gram, to byłem zachwycony. Jestem bardzo szczęśliwy. Nieważne przeciwko komu grasz... myśli się tylko o tym, żeby robić wszystko tak aby jak najbardziej pomóc drużynie.
Myślimy raczej o tym, co zrobiliśmy i nie skupiamy się na tym, co mogą o nas mówić. Chcemy grać jak najlepiej i nie myśleć o niczym innym. Cieszymy się, że nadal możemy tworzyć historię.
Gram na większych stadionach, przed większą liczbą widzów... i teraz ludzie rozpoznają mnie na ulicy, ale moje życie się nie zmieniło. - Isaac Cuenca

Przy pierwszym karnym popełniliśmy błąd, ale drugi był bardziej wątpliwy. Gra przeciwko FC Barcelonie nigdy nie jest łatwa.
Po stracie drugiego gola gra była znacznie bardziej skomplikowana, graliśmy bardzo nerwowo i źle czuliśmy się na boisku.
W przyszłym roku na pewno będziemy bardziej konkurencyjni.
Barcelona jest faworytem do wygrania Champions League. - Massimiliano Allegri

Czas w którym straciliśmy bramkę z karnego był kluczowy, ale nie był powodem naszej przegranej.
Na murawie nie widzieliśmy co się stało, ale po rozmowie z arbitrem uważam, że popełnił błąd, bo jeśli jesteś przytrzymywany wcześniej, to powinno się przerwać grę już wtedy. - o drugim karnym
Ten czas był dla nas trudny, ale nie chcę kontrowersji i jeśli Barcelona awansowała dalej, to znaczy, że była lepsza. To były dwa intensywne spotkania pomiędzy dwoma bardzo dobrymi zespołami. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy.
Myślę, że oba Kluby są faworytami i dwoma najsilniejszymi zespołami. Zapowiada się interesująca walka jeśli dojdą do finału, ponieważ jeszcze wcześniej będą musiały pokonać Bayern, a Barcelona rozegra dwumecz prawdopodobnie z Chelsea. - Clarence Seedorf

Należy pogratulować Barcelonie, teraz skupimy się na lidze włoskiej.
Jest nam trochę szkoda, ponieważ mieliśmy okazje, aby wyjść na prowadzenie. Jestem zmuszony przeprosić, ponieważ pierwszy gol padł po mojej stracie piłki. Przy wyniku 1:1 myśleliśmy, że jesteśmy w stanie wyrządzić krzywdę Barçy, ale gra przeciwko tej drużynie zawsze jest skomplikowana. Następnie został odgwizdany kolejny rzut karny, który był dla mnie trochę niezrozumiały i stało się. Graliśmy na swoim poziomie i oczekujemy rewanżu w następnym sezonie i mam nadzieję, że będziemy mieli więcej determinacji i więcej szczęścia.
Barça była lepsza i jej zwycięstwo jest logiczne. Całe szczęście, że Messi nie zagra na Euro! - Philippe Mexes

65. 31.03.2012 Nie tacy Baskowie straszni jak ich malują

Chociaż wiadomo, że mieli prawo być zmęczeni po meczu z Schalke oraz nie mieli nawet chwili wytchnienia i przepisowych 48 godzin pomiędzy meczami. Nie dziwne więc, że Bielsa swoich największych asów wpuścił dopiero po przerwie.

Mówcie, co chcecie, ale to był kosmos. Zazwyczaj tylko Dani biega wzdłuż i wszerz swojej prawej strony jak szalony. Z Baskami wszyscy zapierdalali aż miło. Intensywność meczu niczym nie ustępowała pierwszej połowie na San Siro.
Na boisku istniała tylko jedna drużyna, co dobitnie wskazuje statystyka strzałów. W pewnym momencie wynosiła 20 - 0. Jednak znów zawodzi nas skuteczność, bo wynik powinien być o wiele wyższy.

Już po golu z Mallorcą przepowiadałam, że doda mu to pewności siebie. Z Milanem był fantastyczny. Co więc powiedzieć po Athleticu, jak nie to, że Gerard wraca do formy? A wraca z wielkim hukiem, już kolejny mecz jest najlepszym zawodnikiem defensywnym! Kamień z serca. Nie ma to jak znów oglądać genialnego Pique. A wybicie piłki sprzed linii końcowej <3
Bezbłędny Mascherano, niezły Adriano po kontuzji, wściekły Andres, który z całym impetem wpakował piłkę do siatki, zapierdalający w obronie Alexis, a przede wszystkim Thiago. Czapki z głów. Przy jednym jego efektownym przyjęciu piłki całe Camp Nou aż jęknęło z zachwytu.
Messi zaliczył asystę i bramkę zagrał jednak trochę na chodzonego. Wierzę, że zachowuje siły na Milan oraz niewidoczny Tello, na którego tyle osób liczyło. Symulka w polu karnym też zbędna.

Camp Nou przygotowało dla Leo Messiego piękny prezent. W momencie wchodzenia zawodników na murawę, po trybunie jak dywan rozłożył się napis: 'Leo. Ets unic! Sos grande!' czyli 'Leo, jesteś wyjątkowy, jesteś wielki!' Jego mina - bezcenna.

Wielki szacunek dla Basków i Marcelo Bielsy, którzy nie szukali żadnych usprawiedliwień i nie wymawiali się swoimi problemami. Szczerze przyznali, że to Barca była lepsza, przyjęli wynik z pokorą i pogratulowali zwycięstwa. Wyobrażacie sobie szczekania The Special Five jeżeli jego drużyna miałaby mniej niż 48 godzin przygotowań przed kolejnym meczem? No właśnie.
Bilbao życzę wszystkiego dobrego, zwłaszcza triumfu w Lidze Europejskiej, bo rzeczywiście to obecnie jedna z najpiękniej grających drużyn.
Aha, Javi Martinez. \o/ Niesamowity piłkarz. Szkoda, że Baskowie są tak przywiązani do swojego klubu i takiej klauzuli odstępnego, bo myślę, że nie tylko ja chętnie zobaczyłabym go u nas.
No i w ogóle El Loco Bielsa. Co za człowiek, co za trener. Jak on przeżywa mecz swojej drużyny, jaki on ma wtedy obłęd w oczach. Cules głośno mówią, że w razie nie przedłużenia kontraktu przez Pepa (TFU! Wypluć przez lewe ramię!) to na stanowisku trenera pierwszej drużyny najchętniej zobaczyliby właśnie Bielsę. Trudno się z tym nie zgodzić.

Jutro czeka nas wielki rewanż z Milanem. Obawiam się trochę, ale nie z takich opresji już wychodziliśmy. No i gramy u siebie, twierdzy nadal niezdobytej w tym sezonie. Zresztą chyba pamiętamy gigantyczną jesień średniowiecza zaserwowaną Arsenalowi w zeszłym roku? Bój się Milanie, bo na Camp Nou rządzi tylko Barcelona.


FC Barcelona - Athletic Bilbao
2:0

Bramki:
Iniesta (40.), Messi (58. - karny)

Kartki:
Busquets - żółta

Skład:
Valdes, Alves, Pique, Mascherano, Adriano, Busquets, Thiago, Iniesta (77. Xavi), Alexis (83. Keita), Messi, Tello (61. Pedro)

Ławka rezerwowych:
Pinto, Puyol, Montoya, Keita, Xavi, Pedro, Cuenca
Fabregas i Muniesa poza kadrą meczową.

Przyjęcie piłki przez Thiago
Galeria
Transparent dla Leo


Naturalnie nie jesteśmy z tego zadowoleni. Athletic jest zmuszany do pracy na granicy wysiłku i bólu. To niedogodność w terminarzu, który nie jest idealny, ale takie są fakty.
Oczywiście, że lepiej jest mieć trzy lub cztery dni odpoczynku, jednak zespoły które chcą dotrzeć do finału we wszystkich rozgrywkach muszą rozegrać bardzo wiele meczów na małej przestrzeni czasowej. My również jesteśmy w takiej sytuacji.
Athletic jest przyzwyczajony do pracy na granicy wysiłku, w takich sytuacjach są jeszcze lepsi.
Mogą wygrać, przegrać lub zremisować. Jednak z pewnością będą starali się zdominować grę i stworzyć wiele sytuacji, jak zawsze.
Raúl jest najlepszym hiszpańskim piłkarzem wszech czasów. To czego dokonał w swojej karierze jest imponujące. Dla mnie jest najlepszy. Pierwszy gol, którego strzelił, był jak pięćset innych, których zdobył. Drugi to prawdziwe golazo. On jest przykładem dla wszystkich.
Uważam go za najlepszego i to dla mnie wielka przyjemność móc zmierzyć się z nim. Bielsa jest genialny, wyjątkowy i unikalny. Jego system i filozofia są niespotykane w dzisiejszym futbolu. Jego zespół nie pozostawia chwili na złapanie oddechu. Bardzo ciężko jest grać przeciwko nim. To będzie z pewnością wielki wysiłek fizyczny. Już w pierwszej rundzie byli bardzo poważnym zespołem, a następnie z tygodnia na tydzień stawali się niemal nie do pokonania. Bielsa jest unikalny i niezwykle wyjątkowy, a ponadto jego zespoły grają bardzo atrakcyjną piłkę.
Bielsa jest najlepszy na świecie, mam nadzieję wiele się od niego nauczyć. Już po niespełna roku można rozpoznać rękę Bilesy w Bilbao, już zostawił swój trwały ślad. W tym sezonie chce pójść na całość, zdobyć wszystko, dlatego nie waham się powiedzieć, że Athletic jest sensacją Europy. Zyskali prawo do podziwu od wszystkich.
Bielsa może być trenerem każdego zespołu na świecie. Nikt nie zajmie się drużyną lepiej. A Barça? Jasne, również jest wśród tych zespołów.
Aby zostać mistrzem w Lidze, Lidze Mistrzów i Pucharze Króla trzeba pokonać wiele okoliczności. Wygrana w każdym kolejnym meczu jest jedynym sposobem na pokonanie tych okoliczności. Musimy jedynie patrzeć w przyszłości i stawiać kolejne kroki.
Mecz z Bilbao to skomplikowane spotkanie, bardzo trudne, ale miłe dla oka.
Jeśli skupialibyśmy się na innym meczu, niż na najbliższym, nigdy nie zdobylibyśmy 13 z 16 możliwych tytułów. Także teraz jest czas na Athletic, a od niedzieli będziemy koncentrować się na meczu z AC Milan.
Takie boisko jest tam od 1990 roku i nie stało się takim z powodu błędów Milanu czy Interu, tylko z błędów San Siro. Jednak my graliśmy na wszystkich rodzajach nawierzchni i jesteśmy do tego przyzwyczajeni. - Pep Guardiola przed meczem

Kwestia nauczyciela i ucznia jest motywowana osiągnięciami w sporcie. Spójrzcie na efekty mojej pracy i pracy Guardioli - wtedy zobaczycie kto jest czyim mistrzem i uczniem. Jeszcze raz powtórzę, nie, nie jestem nauczycielem, ponieważ rzeczy, które osiągnąłem w piłce nożnej nie dają mi prawa do stawiania się w takiej pozycji. Osiągnąłem o wiele mnie, chociażby w porównaniu z Guardiolą.
Myślę, że trener, który zbudował zespół, który zrewolucjonizował piłkę nożną ostatnich 25 lat bardziej zasługuje na to miano. On nie tylko wprowadził pewne różnice, ale również je ulepszył. To wielki wyczyn zbudować piłkarską drużynę lepiej i inaczej, niż poprzednicy. Ponadto wybrać odpowiednich graczy, którzy zrozumieją i będą potrafili wykonać obrazy z twojej wyobraźni.
Widziałem go raz w życiu. Kiedy? Podczas kursu. Myślę, że udało mi się przeprowadzić kurs w ostatniej chwili. Uważam, że od samego początku był dobry, tylko nie miał jeszcze odwagi podjąć się wyzwania. Biorę udział w takich akcjach, ponieważ uwielbiam spotykać nowych ludzi, to bardzo cenne i wzbogaca relacje między ludźmi.
Barça jest zawsze wspaniała, w meczu z każdym przeciwnikiem. Zatrzymać Barcelonę na Camp Nou to marzenie, iluzja. Nikt nie może tego zrobić, to bardzo trudne zadanie. Nawet na naszym stadionie było bardzo ciężko osiągnąć korzystny wynik. Odebrali nam zwycięstwo w końcowce meczu, po bardzo zaciętej grze.
Zmęczenie nigdy nie jest uzasadnieniem i wytłumaczeniem.
To co wzbudza mój podziw to możliwość konkurowania dwa razy w tygodniu, co trzy dni, z taką samą intensywnością gry i konsekwencją w zwyciężaniu kolejnych spotkań.
Trudno jest grać przeciwko drużynom, które mają tak ogromny potencjał. Ciężko się sprzeciwić ich pełnemu potencjałowi. Athletic jeszcze musi przejść kilka etapów, żeby zdobyć taką moc. - Marcelo Bielsa przed meczem

Andrés jest bardzo ważny, gra dobrze i zdobywa gole, które mają dobry wpływ na zawodnika.
Rzut karny po faulu na Tello to była po prostu kolejna akcja, sędziowie czasem takie sytuacje oceniają dobrze, a czasem źle.
Kontrakt Guardioli? Bardzo go tu cenimy, ale szanujemy innych. Bielsa to znakomity trener, ale naszym szkoleniowcem jest Pep.
Pozostało jeszcze kilka meczów, dlatego będziemy starać się zdobywać trzy punkty w każdym spotkaniu. Nigdy nie popadaliśmy w euforię, jesteśmy realistami i wiemy, że Real Madryt jest bardzo silny. - Josep Maria Bartomeu

Był to bardzo intensywny i trudny dla nas mecz. Jestem bardzo zadowolony ze wszystkiego: z wyniku, z bramki, z drużyny. Bedziemy dziś spać spokojnie.
To działo się bardzo szybko. Byłem dość zdezorientowany, dlatego cieszę się, że weszło.
Cała drużyna zagrała bardzo dobrze. Athletic nie pozwalał nam grać swojego, ale mimo to wykonaliśmy kawał dobrej roboty i wyszedł nam świetny mecz.
Lubię grać z tak dobrym rywalem. Lubią to również nasi kibice, których cieszy nasza gra. To był trudny mecz, ale mieliśmy zdobyć trzy punkty i to zrobiliśmy.
Jeżeli w każdym kolejnym spotkaniu bedziemy zdobywać trzy punkty, jak najbardziej mamy szansę obronić tytuł. To wcale nie jest ponad nasze możliwości. - Andres Iniesta

Pierwszą rzeczą, którą chcę podkreślić, jest lekcja jaką dali nam zawodnicy Athletiku, zwłaszcza że czuli w nogach rywalizację z Schalke w Lidze Europy, po której mieli niespełna 48 godzin, aby przygotować się do dzisiejszego spotkania. Rywal zagrał z wielką intensywnością, na szczęście dziś zaprezentowaliśmy się w obronie tak, jak nieczęsto miało to miejsce w ostatnim czasie. Athletic w Europie pokonuje kolejnych przeciwników, nie wiem czy da się grać z większą intensywnością niż oni. Grają bardzo odważnie. To było jedno z najtrudniejszych spotkań, jakie przyszło nam rozegrać w Lidze. W Copa del Rey szykuje się piękny finał.
Teraz wyzwaniem jest odzyskanie sił po dzisiejszym wysiłku, bowiem Athletic wyczerpał nas do granic możliwości. Nasi zawodnicy są bardzo zmęczeni. Mecze przeciwko Athletikowi i Milanowi nie będą miały ze sobą nic wspólnego. Bilbao zawsze przyjeżdża tu, aby grać do przodu. Kolejne spotkanie będzie zupełnie inne, wyobrażam sobie je zupełnie inaczej. Nastawienie obu tych drużyn to jak dzień i noc.
Fŕbregas przez cały dzień nie czuł się dobrze. Odczuwał ból w okolicy krzyża, dlatego nie chcieliśmy go forsować przed meczem z Milanem.
Bardzo brakowało nam tego Piqué przez cały rok, bowiem kontuzje uniemożliwiały mu złapanie właściwego rytmu.
Kupując Mascherano, Barcelona dokonała niesamowitego transferu. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że wniesie do drużyny tyle, ile wniósł do tej pory. Nie zamieniłbym go na nikogo innego, nidgy bym go nie sprzedał. To wyjątkowe wzmocnienie.
Nie zaskoczył mnie wynik Realu na Reyno de Navarra. To miało miejsce już kilka razy. Cules powinni cieszyć się grą swojej drużyny, w innych kwestiach nic nie możemy zrobić. Możemy jedynie wyjść na boisko i wygrywać swoje mecze.
Ludzie tacy jak on, to prawdziwy dar dla naszego zawodu. Nie jesteśmy do końca świadomi, co ten trener nam daje. Tego, co oferuje Athletic pod jego wodzą, nie znajdziesz w żadnym innym miejscu. - Pep Guardiola po meczu

To było bardzo fizyczne spotkanie, ale podołaliśmy. Bilbao nakładało na nas pressing na całym boisku. Trzeba dać z siebie trochę więcej i myślę, że drużyna to zrobiła - dlatego wygraliśmy i rozegraliśmy wspaniałe zawody. Byliśmy bardzo dobrzy i stworzyliśmy mnóstwo sytuacji. Można tego nie zauważyć, ale to było naprawdę bardzo wymagające spotkanie.
Kiedy tylko go zobaczyłem, to dostałem gęsią skórkę. Dla mnie to było spektakularne. To, że ludzie, którzy widzieli jak rozwijasz się jako sportowiec, doceniają Cię tak bardzo, że decydują się na taki gest. - o transparencie dla Messiego
Piłka nożna często jest niesprawiedliwa. Od swojego powrotu, Gerard dał wiele FC Barcelonie... nie mówię tylko o trofeach, ale też o tym jak zawsze gra. Gra obok Pique i Puyola daje mi dużo pewności siebie.
Mówimy o jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym trenerze na świecie. Współpraca z nim to stały proces uczenia się. On zawsze pojawia się z jakąś niespodzianką, jakimś detalem, który pomaga nam wygrać spotkanie, albo sprawia, że czujemy się lepiej na boisku. To sprawia, że jest inny niż pozostali szkoleniowcy. - o Pepie
Przed takim spotkaniem jak to we wtorek nie można być zmęczonym. Kiedy masz do zrobienia coś tak ważnego, to zapominasz o wszystkim i ciało po prostu wykonuje swoje zadania.
Klub dał mi więcej niż oferowałem w zamian, ale mam nadzieję, że będę mógł nadal się odwdzięczać grając dobrze i dając z siebie wszystko. - Javier Mascherano

Wynik był totalnie sprawiedliwy. Zagraliśmy trochę lepiej w drugiej połowie, w każdym razie jak równy z równym. Broniliśmy bardzo dobrze, ale po odzyskaniu piłki nie następowało szybkie organizowanie się w ataku. Problemem było to, że traciliśmy piłkę zanim zdążyliśmy wyprowadzić akcję ofensywną.
Pod względem fizycznym mój zespół pracował jak zwykle, nie widziałem różnicy. Naszego problemu z organizowaniem akcji ofensywnych nie można tłumaczyć problemami fizycznymi.
Gracze ofensywni Barçy stają się bardzo szybcy w normalnych warunkach i są bardzo trudni do zneutralizowania.
Wiek oraz skala osiągnięć Messiego sprawiają, że to co osiągnął staje się fantastyczne. Hołd oraz uznanie dla jego osoby jest proporcjonalne do jego osiągnięć. - Marcelo Bielsa po meczu

To będzie trudny mecz. Na pewno nie ułatwią nam zadania i będziemy musieli zagrać naprawdę dobrze. Milan ma wspaniały zawodników, wielki zespół i sprawią nam problemy. Może zdominujemy spotkanie, ale nie możemy być zbyt pewni siebie, ponieważ oni w każdej chwili mogą zmienić wynik spotkania. To naprawdę trudny przeciwnik, ale mam nadzieję, że z pomocą kibiców uda nam się zagrać wielkie spotkanie i awansować do kolejnej rundy.
Wiemy, że możemy dogonić Real. Madryt ma sporą przewagę, ale my musimy podchodzić do tego krok po kroku, mecz po meczu, grając tak jak gramy teraz i mając nadzieję, że oni gdzieś popełnią błąd. To będzie trudne, ponieważ Real gra na bardzo wysokim poziomie, ale my jesteśmy w najlepszym momencie sezonu i czujemy, że możemy ich dogonić. To będzie trudne, ale nie niemożliwe.
Czuję się dobrze na treningach i podczas spotkań. Brakuję mi szczęścia pod bramką, które miałem w poprzednich latach i myślę, że potrzeba mi właśnie tego, żeby wrócić do wyjściowej jedenastki. Jestem skupiony na pomocy zespołowi. Trener ma decydujący głos, co do tego czy gram, czy nie, ale zawsze będę tutaj gotowy pomóc zespołowi, ponieważ najważniejsze jest zwycięstwo. - Pedro Rodriguez