niedziela, 5 sierpnia 2012

47. Guardiola: Wciąż czuję się piłkarzem

Źródło: fcbarca.com

"Rozmowy o przyszłości" to cykl rozmów ze znanymi osobistościami w ramach promocji Osobistych Planów na Przyszłość w Banku Sabadell. W przedsięwzięciu tym wzięło udział wiele wybitnych osób. Nie zabrakło też Pepa Guardioli oraz reżysera filmowego Fernando Trueby. Przedstawiamy zapis tego niezwykłego spotkania. Życzymy miłej lektury w świątecznej atmosferze.

Pep Guardiola: Mam wrażenie, że kręcenie filmu to długi i żmudny proces. W którym momencie mówisz sobie, kurczę, to jest właśnie to?

Fernando Trueba: Ja mam wrażenie, że wszystko dzieje się bardzo szybko. Nie masz czasu na myślenie, cały czas jesteś w biegu. À propos, czy my już zaczęliśmy nagrywać? Czy jeszcze nie?

Głos zza kamery: Zaczynamy teraz

PG: Kiedy jestem w szatni, to najbardziej zazdroszczę zawodnikom tego, że mogą wejść tam, gdzie ja nie mogę. Tam, gdzie oni są przed treningiem i po. Bo to są fajne momenty: w szatni, na boisku. To mi daje do myślenia. Ja wciąż często czuję się piłkarzem. Nagle, pracując z młodszymi od siebie zdajesz sobie sprawę, że jesteś już starszy.

FT: To jest nostalgia. Tęsknisz za tymi klimatami, kiedy oni są w grupie, śmieją się, grają, przeżywają...

PG: Tak, bardzo...A z drugiej strony czuję panikę, bo oni mnie widzą jako kogoś z "wyższym stopniem", jestem trenerem. Choć zapewniam, że jestem z nimi blisko.

FT: A jak byłeś na ich miejscu, to myślałeś, żeby w przyszłości zostać trenerem?

PG: Już w wieku 25 lat wiedziałem, że chcę być trenerem.

FT: Czyli osiągnąłeś to, o czym marzyłeś. A co teraz sobie wyobrażasz?

PG: Nie ma dnia, żebym nie myślał o tym, że jutro odchodzę. Kiedy ktoś jest na stanowisku, gdzie dowodzi, musi czuć, że w każdej chwili może odejść. Takie poczucie wolności pozwala mi lepiej pracować. To poczucie, że mogę decydować o swojej przyszłości. Wszelkie długie kontrakty zawsze mnie przygnębiały. Sprawiają, że musisz coś robić. Ja wolę robić coś, bo to lubię, a nie z musu. Ty od wielu lat robisz filmy, bo to lubisz, bo to Twoja pasja.

FT: Tak, i to jest problem.

PG: Co? Że straciłeś pasję?

FT: Nie, nie. Jeśli by tak było, już dawno bym odszedł, nie zrobiłbym już żadnego filmu. Więcej, nigdy nie byłem osobą religijną, nigdy nie byłem wierzącym. Ale jedyną rzeczą o którą się modlę, to jest właśnie ta pasja, żebym jej nigdy nie stracił. Zawsze mnie zastanawiało...dlaczego niektórzy reżyserzy robią swoje najlepsze filmy kiedy są starsi, a inni robią wtedy najgorsze. To jest chyba tak, że jedni starzeją się lepiej, inni gorzej. Każdy z nas ma swój czas. Są ludzie, którzy swoje najlepsze momenty przeżyli jak mieli po dwadzieścia lat, inni po osiemdziesiątce. Tutaj nie ma reguł. Zawód reżysera ma taki jeden punkt, odróżniający go od piłkarza. Widziałem reżyserów, którym wraz z upływającym czasem nie udało się kontynuować swojej pracy, ponieważ pojawiają się młodzi, którzy potrafią się lepiej komunikować z publicznością. I potem mamy syndrom starego reżysera. Takiego, który akceptuje wszystko. Cokolwiek, co utrzyma go przy życiu, żeby tylko wyjść z domu, żeby tylko być w swoim zawodzie. Jakiś czas temu, jeden francuski, starszy już aktor opowiedział mi piękną anegdotę o Belmondo, z którym się bardzo przyjaźni. Otóż Belmondo robi bardzo słaby film. Więc on się go pyta, co tobą kierowało? Masz przecież wszystko, masz pieniądze, sławę. Więc po robisz tak beznadziejny film? A Belmondo mu mówi: bo miałem potrzebę, żeby rano wstać i iść na plan, aby spotkać się z ludźmi. Czuć, że jestem wśród ekipy filmowej. Nie miało dla niego kompletnie znaczenia to, że film był bardzo słaby. Piękna historia...

PG: Nauczyłem się tego od Javiera...Ja byłem trenowany przez Javiera Clemente, który był szkoleniowcem reprezentacji hiszpańskiej i Athletic Bilbao. On był gotowy wyjechać nawet do Iranu, negocjował z nimi. José Antonio Camacho pracował z Realem Madryt, z reprezentacją, wygrał mnóstwo. Potem trenował Osasunę. W końcu wyjechał do Chin, żeby tylko trenować. Nie mówię tego jako coś pejoratywnego, tylko jako coś zupełnie logicznego, co pokazuje, jak bardzo lubią to, co robią. Mógłby powiedzieć: nie, nie. Trenowałem Real Madryt, reprezentację, nie pójdę pracować gdziekolwiek. Ale nie, oni wyjeżdżają, bo chcą trenować. Chcą być z piłkarzami, przygotowywać mecze, czuć adrenalinę, strach przed porażką, wkurzać się na dziennikarzy. Wolą to, niż siedzieć w domu. I to jest podobne do twojej historii.

FT: Przeszłość daje nam to, co zwie się doświadczeniem. Ale był taki znany humorysta i filozof Perich, który zwykł mówić, że to doświadczenie pokazuje nam, iż doświadczenie na nic się nie zdaje. Być może więc, naszym przeznaczeniem jest błądzić, popełniać błędy, iść w kierunku przyszłości, bo to jedyne miejsce, gdzie możemy iść. Przeszłość, upływ czasu nie pozwala ci wrócić. Ty nie możesz już wejść do szatni, jak dawniej.

PG: Nie, nie mogę... mówi się teraz, że młodzi ludzie nie wysilają się, że nie mają na nic ochoty...

FT: Nie dziwi mnie to. Myślę, że młodzi ludzie są przereklamowani. Żyjemy w świecie, gdzie rządzi obsesja bycia młodym i to nawet wśród ludzi starszych. Oni też chcą być młodzi. I wszystko jest dla młodych. Dodatki dla młodych, moda dla młodych, filmy dla młodych. Mam tego po dziurki w nosie, nie mogę tego znieść. (PG się śmieje) Istnieje jakiś nadmierny kult młodości. Tymczasem młodość jest okresem, jak każdy inny. Powinniśmy mieć większy kult starości. Bo to starsi ludzie przekazują ci coś, z czego możesz brać przykład, przekazują doświadczenia.

PG: W moim przypadku jeśli chodzi o przyszłość, to mogę myśleć najdalej o najbliższym pół roku, roku. Nie mogę planować na dłużej, męczy mnie to. Najśmieszniejsze zaś jest, że w swojej pracy ciągle planuję. Planuję mecz, to co się może wydarzyć. Najpiękniejsze to wyobrażać sobie mecz, który odbędzie się dopiero jutro, z zawodnikami których mam, z przeciwnikiem. Marzyć o tym, co się może wydarzyć.

FT: I czasami jest tak, jak sobie zaplanowałeś?

PG: O tak, bardzo często.

FT: Scenariusz się sprawdza?

PG: Jeśli masz świetnych zawodników. Jeden trener myśli, że skoro oni grają tak, to my możemy zrobić to i to, i tak ich załatwimy. Ale koniec końców to gra. Zepsuliśmy ją trochę, zmieniliśmy ją na biznes, z którego żyjemy my i mnóstwo innych osób. Ale zapominamy, że to jest gra. Ja chcę być lepszy niż ty, a ty niż ja. Ja znam twoją tajną broń, wiem jak grasz. Możliwość planowania i przekazywania tego zawodnikom, to dla mnie prawdziwy motor do działania. Ale to wciąż gra, nic skomplikowanego. Robisz rozpoznanie przeciwnika i chcesz być lepszy. Nie chodzi, żeby go pokonać, być wygranym. Nie myślę w tych kategoriach: pokonaliśmy ich. Najpiękniejsze jest to, że udało mi się zaplanować pewne rzeczy i przekazać je swoim ludziom. I jeśli w dziesiątej minucie meczu dzieje się coś, co sobie wyobraziliśmy, to jest to pełnia szczęścia. A jeśli nie, to znaczy, że się pomyliłeś. Musisz się dowiedzieć, co poszło nie tak, co nie zadziałało.

FT: Nic nie wychodzi do końca źle, wszystko jest tym, czym jest. Jeśli zaakceptujesz pewien fakt... Na przykład to mi się przytrafiło na początku drogi z filmem. Chcę zrobić film, zobaczymy czy będzie tak, jak sobie wymarzyłem. Ale nie, nie zrobisz tego filmu, nie musisz... ten wymarzony film nie istnieje. Skoncentruj się na filmie który robisz. Nie na głupstwach, które sobie wymyśliłeś. Pracuj z rzeczywistością. Nie żyj czymś niemożliwym, w pewnego rodzaju utopii, ponieważ utopie nie istnieją. Nawet jeśli o nich marzysz, nawet jeśli opiszesz je w książce, to one nie istnieją. I wyobrażenie o nich też nie istnieje. Marzenie to zapałka, która może rozniecić ogień. Dlatego w polityce mówi się, że utopie są niebezpieczne, bo zawsze wymagają ofiar. Nie chodzi o to, żeby nie marzyć, trzeba. Ale o to, żeby dążyć do czegoś krok po kroku, mimo, że perfekcji nie osiągniemy nigdy. Udoskonalać coś krok po kroku, żyć najlepiej, jak się potrafi. To dla mnie definicja przyjemności. Przeciwnie do tego, czego od dzieciństwa mnie uczono, że trzeba się poświęcać, cierpieć. Nic z tych rzeczy, nienawidzę cierpieć, nie chcę poświęcenia, ani bólu. Chcę przyjemności.

PG: Wracasz to tego, co najbardziej proste. Do tamtego chłopca, który teraz gra na stadionie, a zaczynał od gry z kolegami na podwórku. Nawet gdyby tam został, robiłby to samo, grałby dalej z kolegami, dalej spotykaliby się, żeby grać. W swojej karierze nie spotkałem zawodnika, który by nie lubił tego, co robi. Najlepszym narzędziem wychowawczym był dla mnie sport. Nauczyłem się czym jest porażka, że są lepsi. Nauczyłem się podnosić po przegranej, nabrałem odwagi. Dzisiaj nie zagrasz, coś źle zrobiłeś. Wszystkiego nauczył mnie sport. Sporty grupowe mają wielki wpływ. Nauczyłem się funkcjonować w grupie, wchodzić w społeczne interakcje. Dzisiaj ja robię coś dla ciebie, jutro ty mi odpłacisz. Wszystko, żeby osiągnąć bardzo podstawowy cel, żeby było przyjemnie, żeby zagrać. Ja "gram" codziennie, wyobrażając sobie jak będzie wyglądał mecz. Zawodnicy tak samo, grają codziennie. Nie robię z nimi żadnego ćwiczenia bez piłki, bez tego podstawowego narzędzia. Jeśli im to zabierzesz, to zachowują się jak szaleni.

FT: W teatrze, w filmie, to co robią aktorzy to jest gra, we wszystkich językach. To jest ta podstawowa rzecz, która jest dla nas obu wspólna, gra. Twoja praca jako trenera i moja jako reżysera zawierają tę samą podstawę, bardzo ważną. Wydobyć to, co się da najlepszego z ludzi, z którymi pracujemy.

PG: I to jest właśnie najtrudniejsze...

FT: Musisz być trochę psychologiem, trochę manipulatorem, wiedzieć jak prowadzić dialog, jak przekazywać, jak wytłumaczyć to, co chcesz. I to jest bardzo skomplikowane, bo każdy człowiek jest inny.

PG: Tak, każdy jest inny... Jest taki argentyński trener siatkówki Julio Velasco, który zrewolucjonizował włoską siatkówkę, wygrał absolutnie wszystko. Jednego dnia miałem okazję go poznać. Powiedział mi, wszyscy się różnimy. Nauczyłem się tego od niego. Mówią nam, wszyscy jesteście tacy sami. To największe kłamstwo jakie istnieje w sporcie. Nie wszyscy są tacy sami, nie wszyscy powinni być tak samo traktowani. Miał na myśli to, że jeśli chcemy z kogoś wyciągnąć to co ma najlepsze, musimy go traktować indywidualnie. Z jednym powinieneś iść na obiad poza miejsce pracy, z innym powinieneś porozmawiać w gabinecie, z innym lepiej nie rozmawiać o taktyce, a jeszcze z innym wręcz przeciwnie. Odkryć i wyciągnąć to, co w człowieku najlepsze, to jest najbardziej fascynujące w naszej pracy. Oni myślą, że jesteśmy ponad nimi. W rzeczywistości to my zależymy od nich. My wyobrażamy sobie mecz, ale później musimy im to przekazać. A jednemu nie odpowiada, jak mu dajesz wskazówki przed całą grupą, czuje się urażony. Musisz ich naprawdę poznać, potrzebujesz czasu. A na tak wysokim poziomie futbolu - nie ma czasu. To jest wielkie wyzwanie.

FT: Jak mnie pytają, jak kieruję aktorami, to zawsze mówię, że z każdym pracuję inaczej. Z jednymi spędzasz całe dnie na rozmowach, a innym nie musisz nic mówić. Nie ma jednej metody, jak pracować z ludźmi. Istota ludzka jest rodzajem "zwierzęcym", bardzo różnym od siebie. Inaczej będziesz się komunikował z żyrafą, ze słoniem, szympansem. I aktorzy, piłkarze tak samo, są bardzo różni...

PG: Jak rozmawiać z kimś tylko na podstawie tego, co instynktownie odczuwasz?

FT: Kierujesz się instynktem. Ale znasz ich, wiesz co ich motywuje, a co nie. Są aktorzy, którzy już po dwóch słowach cię rozumieją, nic im nie musisz wyjaśnić. To oni mogą coś wytłumaczyć tobie. Każdy jest inny, zupełnie inny...

PG:  To co, idziemy coś zjeść?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz